Nie przypuszczałem, że mi się to przytrafi. Po naiwno-romantycznych złudzeniach wieku nastoletniego, w wieku 20 lat stałem się konserwatystą. Teraz, dwie dekady od tamtej przemiany, chyba skręcam coraz bardziej w lewo.
Obserwując sojusz państw z wielkimi korporacjami przeciwko zwykłym, bezbronnym obywatelom w obliczu kryzysu rynków finansowych nie widzę powodu do tego, aby zasadniczy konflikt polityczny postrzegać jako konfrontację strażników niedoskonałej rzeczywistości politycznej z rewolucjonistami, pragnącymi ją zastąpić jakąś poronioną utopią. Świat po rewolucji francuskiej się skończył, lewicowe utopie zbankrutowały, konserwatyzm jako samoistny projekt przestał być użyteczny. Ale nie zbankrutowała lewicowość jako postawa zwracająca się przeciwko rozmaitym przejawom niesprawiedliwości, które prawica uznaje za coś nieuniknionego, a ich sprawcom dostarcza odpowiednich narzędzi ideologicznych do obrony własnych interesów (liberalizm, globalizm, interwencjonizm państwowy). Z tego punktu widzenia prawicowcami są teraz i nominalni konserwatyści, i nominalni socjaldemokraci. Łączy ich antydemokratyczny sojusz, na mocy którego uprawiają symulowaną rywalizację, aby społeczeństwu dać fałszywe poczucie uczestnictwa w polityce. Lewicowość zaś to opowiedzenie się po stronie społeczeństwa, to emancypacja państwa wobec wielkich korporacji. Wszystko to nie oznacza, że świat należy radykalnie zmienić. Trochę go poprawić może jednak by się udało. A to już byłoby coś. Lewicowiec musi czerpać z konserwatyzmu twarde poczucie rzeczywistości, które chroni przed popadaniem w utopijne marzenia o raju na ziemi i wyzwoleniu człowieka z uwarunkowań fizyki, biologii, ekonomii, kultury, historii. I dopiero gdy się w to poczucie uzbroi, powinien się przeciwstawiać ? w imię interesu narodowego i społecznego, jako zaskakująco lewicowej wartości ? ideologiom legitymizującym bezprawie establishmentu, uprawiane w majestacie prawa. Pozostaje tylko bezlitośnie konserwatywne pytanie: jak to robić, żeby odnosić skutek i nie wyrządzać większych szkód niż te, które wyrządza bieżący stan rzeczy?
Filip Memches
15 października 2008 o 14:27
Kłopot w tym, że język lewicowy został zawłaszczony i skompromitowany przez spadkobierców rewolucji francuskiej, różnych Cohn-Benditów.
Odpowiedz
15 października 2008 o 14:42
Właśnie! Śląsk to My a nie wy, śpiewają kibice we Wrocławiu. Stwórzmy prawdziwą lewicę! Kiedyś w jakimś wywiadzie o. Salij mówił, że marzy mu się lewica, który broniłaby życia nienarodzonych i najsłabszych. Spełnijmy marzenie ojca Jacka!
Proponuję założyć partię 44!
Odpowiedz
17 października 2008 o 13:46
Każdy przyzwoity człowiek, kiedy przyjdzie chwila zastanowienia po zdefiniowaniu odpowiedzi na najbardziej podstawowe pytania o świat nas otaczający dojdzie do tego, że jest lewicowcem…
I tylko jedna refleksja, że może i świat powinien być tolerancyjny i dopuszczający funkcjonowanie różnych poglądów, to ludzie w swoim życiu powinni jednak posługiwać się pewnymi normami moralnymi, etycznymi, włączając w to religie.
I niech będzie to memento dla tych, którzy narzucając swój własny punkt widzenia (jako najlepszy, tradycyjny i wyłącznie słuszny) zabraniają innym mieć własne myśli i sądy.
Podstawą funkcjonowania wolności osobistych jest przestrzeganie granicy, która przebiega w miejscu niemożności ograniczania wolności innych.
Odpowiedz