Zapraszamy do lektury ekskluzywnego wywiadu z legendarnym składem Poloboysi, zilustrowanego okładką ich pierwszego demo.
Roman Kielich: Dawno się nie widzieliśmy, przez rok nie było was praktycznie w mediach. Aż tu nagle?
Mike: Aż tu nagle ktoś złośliwy zaczął w sieci rozpowszechniać okładkę naszego pierwszego demo. To nas wkurzyło i postanowiliśmy się reaktywować.
Mike: No, jeszcze 50. rocznica urodzin Tomasza Beksińskiego. Uznaliśmy, że to dobry moment by wypełznąć z mroku zapomnienia.
RK: Naprawdę czekaliście z niusem o waszym powrocie ze względu na urodziny tego legendarnego prezentera?
Mike: Chcieliśmy to jakoś uczcić. Mieliśmy nawet wypuścić najbardziej magnetyzujące przeboje na płycie umieszczonej w ekskluzywnym boksie w kształcie trumny.
RK: Ale ktoś wydał już taką płytę?
Mike: Są sprawy trudniejsze i bardziej bolesne. Obawiam się że nasz wywiad przejdzie jednak nie zauważony? Nie przewidzieliśmy faktu, że wszyscy będą wspominać Beksińskiego nad trumną Sikorskiego. Że zorganizują tę ekshumację, że to się uda.
RK: Zostawmy to. Podobno zmieniliście wytwórnię?
Mike: Mieliśmy inną wizję i musieliśmy się rozstać.
Mike: O nie, Mike! Nie zgadzam się z tobą. Nie musieliśmy. Po prostu oni nie bardzo kumali o co kaman.
Mike: Może masz rację. Ale ja wolę zapamiętywać rzeczy po swojemu.
RK: Widzę, że w zespole ciągle są spięcia.
Mike: Nie, to nie tak. Mike i Mike zawsze się ze sobą kłócą, to nas nakręca.
Mike: Mnie to nie nakręca.
RK: Pracujecie nad nowym albumem?
Mike: Na razie chcemy dać ludziom singiel.
RK: Jakąś radosną twarz muzyki?
Mike: Nie. Chciałbym żeby to był mroczny, naprawdę mroczny dance.
Mike: Moim zdaniem, mroczny dance to syf. I powinniśmy wysmażyć jakieś postindustrialne country, w końcu jesteśmy tradycjonalistami. (śmiech)
Mike: Chłopaki zawsze cisną ten swój kit, a nagramy wyjątkowo ostry, brutalnie bezkompromisowy kawałek solidnej piosenki aktorskiej.
RK: Nie boicie się, że dzisiejszy rynek ma już dość oldskulowych bandów po reaktywacji?
Mike: Bardzo się boimy.
Mike: Tak, to nas faktycznie deprymuje.
Mike: Musiałeś o tym przypominać? Ja nawet biorę leki. Są takie antydepresyjne piguły dla reaktywujących się bandów.
RK: Jednym słowem wracacie do formy?
Mike: Wiesz, nowy label, z którym się związaliśmy, daje naprawdę czadowe możliwości.
Mike: Zmieniamy, bo możemy. (śmiech) Kumasz, vote for change. (śmiech)
Mike: Mike żartuje, na razie nie ma w składzie Afrosłowian.
RK: Jesteście naprawdę crazy. Czy nie jesteście na to za starzy?
(Długie milczenie, wszyscy Mike’owie chwytają za kieliszki wypełnione przezroczystym płynem. Popijają i milczą ze spuszczonymi głowami. Jako pierwszy odzywa się Mike.)
Mike: Jest takie stare indiańskie powiedzenie: (pauza) nie licz piór w pióropuszu, stokrotki kwitną raz.
RK: Nie bardzo rozumiem??
Mike: To proste.
Mike: Dziecinna igraszka.
Mike: To banalnie łatwe.
RK: No, dobrze, macie jakieś życzenia gwiazdkowo-noworoczne?
Mike: Chciałbym, żeby nie było wojen.
Mike: Ja bym chciał umrzeć, śpiewając reklamę.
RK: A ty, Mike?
Mike: Ja nie mam. Myślę, że nie będzie nowego roku, i nie chciałbym przeinwestować.
RK: Dziękuję, mam nadzieję że pogadamy jeszcze przy okazji premiery nowej produkcji.
Mike: Fajnie, że masz nadzieję. My to akceptujemy.
Mike: Jesteśmy tolerancyjni.
Mike: No, siedzimy pod Paryżem jako wzorzec tolerancji.
26 listopada 2008 o 23:03
Ciekawe1 czy chłopaki zaśpiewają coś o Frondzie?
Odpowiedz
27 listopada 2008 o 19:51
Nowy label??? Jaki?
Odpowiedz
25 grudnia 2008 o 20:29
Byłoby czymś niezmiernie przygnębiającym i przewrotnym,gdyby pod szyldem 44 zalecano wieszanie.Niestety,pierwszy numer , „subtelnym aczkolwiek bolesnym” wieszanianiem pachnie. Z tworczością p .Rymkiewicza zetknęłam się w początku lat 90-tych ,za sprawą mojej miłości do Romantyzmu.Tropiłam jego książki w księgarniach i antykwariatach.Czytałam z nabożenstwem.Zachwycałam się mroczną tajemnicą „Żmutu”Aż wpadła mi w ręce ksiażka o Umschlag Platz.Coś musiało wydarzyć się w życiu p.Rymkiewicza przed napisaniem tej książki.A tylko kilka ostatnich stron – dotknęło mnie boleśnie.Ostatnio jego słowa o Powstaniu Warszawskim są całkowitym zaprzeczeniem jego poprzedniej interprentacji Romantyzmu.Zdradził i w niezwykle podstępnie delikatny sposób ,przestawił zwrotnice.Nie ma miejsca dzisiaj w Kościele na „wieszanie”.Po pontyfikacie Jana PawłaII już nigdy do tego nie dojdzie,choćby stu Rymkiewiczów i 44 batalionów o tym śniło.
Odpowiedz