Teledysk do wielkopostnego singla Depeche Mode pt. „Wrong” przenosi widzów w świat doświadczonego życiem everymana. Sens nieco ponadtrzyminutowego klipu można streścić następująco: cierpienie i prześladowanie przychodzi nie wiadomo skąd i dlaczego. Podjęcie z nimi nierównej walki – jak się zrazu wydaje – z góry skazane jest na porażkę. Cierpiący i prześladowany nie ma głosu. Od początku ma związane ręce. W końcu dochodzi do tego, że on sam staje się dla innych źródłem cierpienia, a nawet śmierci. Umęczony człowiek ma założoną maskę, żeby nikt nie mógł zobaczyć, że jego droga naznaczona jest fizycznym bólem. Ale nie założył jej sam. Nałożyli mu ją oprawcy.
Ta droga przecież musi zakończyć się katastrofą.
Z treścią teledysku doskonale koresponduje tekst utworu autorstwa Martina Gore’a. Dla podmiotu lirycznego wszystko jest błędem – zły był moment jego poczęcia, złe były miejsca, w których przebywał, i czas, kiedy działy się wydarzenia jego życia. Ma również świadomość, że permanentnie z nim samym „coś jest nie w porzadku” (There is something wrong with me currently / Something wrong with me inherently / The wrong mix in the wrong genes). Taki świecki wykład doktryny o grzechu pierworodnym i jego konsekwencjach. Pouczający i trafiający w samo sedno.
Bohater teledysku (grany notabene przez perkusistę grupy Liars – Juliana Grossa) i jego ostatnia droga, uosabiają pewną niechętnie przyjmowaną prawdę o naszym życiu. Wbrew wyobrażeniom nie jest ono takie piękne, jak planowaliśmy, kolejne wybory moralne przynoszą raczej więcej udręki niż radości, a anonimowi decydenci tworzą rzeczywistość, w której toczy się nasza, jakże smutna niekiedy egzystencja.
Ale jest w tym teledysku coś, co uwiera i niepokoi. Otóż jego bohater „stawia się” i podejmuje walkę mimo wszystko. Własciwie wbrew nadziei, wiedząc, jaki będzie koniec. Daje znaki światłami, że z jego samochodem dzieje się coś złego. Oczywiście strach, a może nawet przerażenie, pozostaje. Ale bezsens cierpienia nagle przeobraża się w coś monumentalnego i szlachetnego. W chwili, kiedy wreszcie udaje mu się zsunąć maskę, przychodzi śmierć, której godnie patrzy prosto w twarz.
Death is everywhere
There are flies on the windscreen
For a start
Ale, ale. My widzimy jedynie wypadek. Na pierwszy rzut oka – poważny. Jednak być może wcale nie śmiertelny. Wciąż pozostaje nadzieja. Nadzieja przeciw wszystkiemu. Na horyzoncie majaczy przecież radiowóz, a w nim anioły stróże, dobrzy stróżowie prawa, którzy na pewno przyjdą z pomocą i dobrym słowem.
Bo to jest wielkopostny teledysk do utworu „Wrong” z nowej płyty Depeche Mode, a mniej więcej za miesiąc Jezus Chrystus zmartwychwstanie i będzie można do niego zadzwonić.
Marek Horodniczy
13 marca 2009 o 10:23
Ja lubię ten ich teledysk, w którym laska rozbiera się w kościele, „Personal Jesus”, chyba.
Odpowiedz
13 marca 2009 o 22:00
Nie zgadzam się, że kolega w samochodzie podejmuje walkę wbrew nadziei? Gdyby nie miał nadziei, leżałby tam i kwiczał, a nie walczył o życie.
Odpowiedz
30 marca 2009 o 14:56
Oryginalny teledysk „Personal Jesus” nakręcony na przełomie 1989/ 90 roku nie zawierał żadnych scen, o których wspomina kol. Nanek (no, może poza tym, że laski również jakieś się znalały:-). Oto linki do „kanonicznego” teledysku:
http://www.youtube.com/watch?v=RQoUKZJrHSo
To, o czym kolega wspomina to jakiś montaż z you tube.
Warto jeszcze nadmienić, że bardzo ciekawą, stricte chrześcijańską interpretację tego kawałka nagrał na jednej z ostatnich swoich płyt (cykl „American Recordings”) Johnny Cash…
Odpowiedz