Recenzenci telewizyjnej „Czytelni” zajęli się niedawno nową książką poetycką Tadeusza Dąbrowskiego. Według Jerzego Franczaka, wiersze z tomu „Czarny kwadrat” (a5) przypominają utwory Starego Dobrego Małżeństwa, względnie wykwity „piosenki oazowej”. Zdaniem krytyka, jest to „liryka łatwych wzruszeń”, „wpływanie do portu wiary” i „prostoduszna wersja teodycei”. Podobnie uważa Andrzej Franaszek, który zarzuca poecie głoszenie „potwornie banalnych prawd” i „łatwość wyznań religijnych”, w których „nie ma miejsca na wątpliwości, problemy”.
Żart? Prowokacja? Nic z tych rzeczy. Obaj panowie to poważni literaturoznawcy z tytułem doktora. Pierwszy pracuje w Katedrze Antropologii Literatury i Badań Kulturowych Uniwersytetu Jagiellońskiego, jest też stypendystą Ministerstwa Edukacji Narodowej, tygodnika „Polityka”, Fundacji na rzecz Nauki Polskiej. Drugi to redaktor działu kulturalnego „Tygodnika Powszechnego” oraz ceniony krytyk literacki, monografista Zbigniewa Herberta i Czesława Miłosza, były członek jury Nagrody Literackiej Nike.
Nie zajmowałbym się głupstwami opowiadanymi przez panów krytyków, gdyby nie fakt, że kilka lat temu podobne zarzuty kierowano pod moim adresem. To moje wiersze miały być siedliskiem potwornie banalnych prawd oraz pozbawionych dramatu wyznań religijnych. Do niedawna wydawało mi się, że używając tych pojęciowych cepów, można deprecjonować wyłącznie poetów otwarcie przywołujących tradycję biblijną, scholastyczną czy liturgiczną. Okazuje się jednak, że nawet Bogu ducha winny Dąbrowski, którego poezja jest świadectwem całkiem świeckiej rozpaczy, nie może spać spokojnie. A wszystko przez kilka, podminowanych ironią i filozoficznym dystansem, sygnałów metafizycznej tęsknoty. Parę lat temu żeby uchodzić za religijnego banalistę, trzeba było dać sygnał, że nie kwestionuje się prawd wiary. Dziś wystarczy w wierszach napisać słowo Bóg z wielkiej litery, by stać się epigonem Karola Wojtyły, ks. Jana Twardowskiego i Starego Dobrego Małżeństwa. Krytycy mogą okładać autora swoimi pojęciowymi cepami, nie przeczytawszy książki.
Wojciech Wencel
PS Fragmenty „Czytelni” poświęcone książce Dąbrowskiego warto obejrzeć osobiście. Dyskusja o „Czarnym kwadracie” zaczyna się po 13 minutach i 30 sekundach programu. Dostrzec egzaltację na twarzach recenzentów – bezcenne.
————————-
Felieton został pierwotnie opublikowany na reaktywowanej niedawno stronie internetowej autora, który zaprasza czytelników do czytania, oglądania, słuchania i komentowania, zapowiadając jednocześnie, że nowy tomik jego wierszy – „Podziemne motyle” – ukaże się w marcu 2010 roku nakładem Wydawnictwa Nowy Świat.
A książka Tadeusza Dąbrowskiego, o której tu mowa, otrzymała właśnie tegoroczną Nagrodę Fundacji im. Kościelskich. Gratulujemy!
29 września 2009 o 12:18
Najnowszego tomiku T. Dąbrowskiego nie czytałem, więc trudno mi się na ten temat wypowiadać. Ale to, co panowie krytycy mówili w programie wydawało się mi potwierdzać moje wcześniejsze odczucia, którym dałem wyraz po przeczytaniu poprzedniej książki poetyckiej Dąbrowskiego tutaj: http://terezjusz.blogspot.com/2009/03/ciepeko.html
Może jestem nieuważnym czytelnikiem, ale czytałem ten poprzedni zbiorek kilkakrotnie i jest w liryce Dąbrowskiego coś, co mnie odpycha. I wcale nie jest to związane z katolicyzmem czy słowem Bóg, bo sam jestem katolikiem. Porównanie do Starego Dobrego Małżeństwa może przesadne, ale bliskie mojemu określeniu: „Ciepełko”. Jeśli rozgrywa się tutaj jakiś poważny dramat, to ja go nie odczuwam. Wolę jednak poezję Wencla. Ostatnio zresztą ogromne wrażenie zrobiły na mnie jego najnowsze krótkie wiersze pomieszczone w Arcanach. Dąbrowski moim skromnym zdaniem to nie ta klasa, choć przyznaję, że ma swój odrębny głos.
Odpowiedz