W internetowym wydaniu weekendowej „Rzeczpospolitej” Aleksander Kopiński recenzuje „Zimne wybrzeża” Szczepana Twardocha w tekście pt. „Mała Polska pod biegunem”.
„<Czasem w powieści, w wymyślonych zdarzeniach czy wśród wymyślonych bohaterów zawiera się jakaś prawda ogólniejsza. […] Taka prawda o epoce lub o tym, co się rozgrywa między ludźmi. To jest taka prawda literacka> – tłumaczy Smith pewnemu spitsbergeńskiemu górnikowi sens interesowania się fikcją. O czym zatem chce nam powiedzieć Szczepan Twardoch?” – zastanawia się krytyk, któremu „kluczem do odpowiedzi na to pytanie wydaje się postać protagonisty […] książki, tak bliskiego korzeniami samemu pisarzowi. Jak się dowiadujemy, Smith <niczego na świecie nie darzył nienawiścią głębszą niż komunizmu i komunistów>, ale z drugiej strony żywił pogardę zarówno dla jałowej, skłóconej, anachronicznej emigracji powojennej, jak i dla <tej odwiecznej polskiej obawy przed czynem, tego strachu przed każdą nawet najbardziej uzasadnioną przemocą>. Właśnie dlatego <nie zamierzał pozwolić polskim polarnikom na kolejne nicnierobienie w imię rzeczywistości o rozmytych konturach>. Smith zmusza więc badaczy do popełnienia czynu, przed którym nie będą mogli się cofnąć, a po którym nic już nie będzie dla nich takie jak dawniej. W stacji nad Zatoką Białego Niedźwiedzia powstaje zatem <taka mała Polska pod biegunem, ale Polska na opak>, w której wszyscy wciągnięci są na dobre i złe w aktywną i równie bezwzględną, jak krajowy reżim, antykomunistyczną konspirację. I – można przypuścić – w razie zdrady nie zawahają się bronić bezpieczeństwa wspólnych tajemnic, popełniając kolejne zbrodnie. Są więc chyba <Zimne wybrzeża> opowieścią o marzeniach – o jednostce radykalnie zmieniającej bieg ojczystej historii; o wyzwoleniu swojego kraju i kultury z błędnego koła rozbiorów i okupacji, przerywanych nieudanymi powstaniami i rewolucjami moralnymi, które wreszcie zastąpiłaby patriotyczna, a zarazem skuteczna kontrrewolucja; a ostatecznie o Polsce – tym wiecznie niedojrzałym <aksolotlu narodów> (by przywołać tytuł niedawnego znakomitego eseju Twardocha) – wreszcie zdolnej do samodzielnego bytu w nowoczesnym świecie.”
24 stycznia 2010 o 20:14
Rączka rączkę rączusię rączusią… :)
Odpowiedz
Kombatant Napisał:
styczeń 25th, 2010 o 0:59
czy pan aby rotmistrzu nie naduzywa swej pozycji bohatera walki z brunatnym i czerwonym totalitaryzmem do sugerowania nieladnych rzeczy hehe
Odpowiedz
Pilecki Napisał:
styczeń 26th, 2010 o 11:38
To oczywiscie glupi zart. ob. obserwator jest zawsze krytyczny i im bardziej kogos kocha, tym bardziej go zabija (vide recenzja kinderszenen, zajawiona niedawno) :-)
Odpowiedz