Prowadzony przez Domikański Ośrodek Liturgiczny portal Liturgia.pl – zapewne nie bez związku z zapowiadanym przez nas ukazaniem się nr. 2 „44 / Czterdzieści i Cztery” – zamieścił niedawno recenzję nr. 1 naszego pisma.
Autor omówienia, Sebastian Gałecki, zwraca uwagę na otwierający tom esej Rafała Tichego „Czas na apokalipsę”, który ocenia jako „ciekawy, napisany z niezwykłą erudycją, ale również pewnością co do słuszności głoszonych poglądów, pełen odniesień biblijnych, patrologicznych, teologicznych i historiozoficznych”. Jego zdaniem, stanowi on „uzasadnienie fundamentalnej tezy <44>, a mianowicie: <żyjemy w czasach apokaliptycznych>. Polemika z powyższym tekstem […] powinna rozpocząć się od pytania postawionego redaktorowi Tichemu i jego przyjaciołom, w jaki sposób znalazł się on w posiadaniu takiej informacji? W <Czasie na apokalipsę> nie chodzi bowiem o <czasy ostateczne> ani o <pełnię czasów>, które rozpoczęły się wraz z wcieleniem Jezusa Chrystusa, Słowa, lecz o historycznie pojmowany koniec świata – przynajmniej tego, który znamy”.
Również w tekstach Marka Horodniczego i Nelsona Pereiry recenzent odnajduje „przekonanie, iż od dwudziestego wieku ludzkość już czuje oddech nadchodzącego – za rok, może dekadę, może stulecie – Pana, a co za tym idzie: żyjemy w czasach Antychrysta. Antychrysta, który – jak możemy wyczytać w powyższych esejach – wcale nie musi być bytem duchowym, ideowym czy <znakiem czasów>. Często pojawia się bowiem w wypowiedziach autorów <Magazynu Apokaliptycznego> teza […], iż Antychryst wcieli się w konkretnego człowieka, parodiując w ten sposób Syna Bożego”.
Podsumowując najważniejszą, swoim zdaniem, część numeru Gałecki stwierdza: „jest to kawałek dobrej, spekulatywnej teologii, skądinąd ciekawej i inspirującej, próbującej nawiązać kontakt z teorią współczesnej sztuki (Horodniczy), polityką i kulturoznawstwem, ale jednak czystą spekulacją, tworzeniem teorii teologicznych, jak powiedziałby mój przyjaciel: <odgrzewaniem zimnych kotletów> (w końcu, czym się <apokaliptyczność> Tichego i spółki różni od teorii millenarystycznych?)” oraz wyraża nadzieję, „że członkowie redakcji nie zaczną interpretować różnych zjawisk polityczno-społecznych w świetle swoich założeń teologicznych lub też nie staną się organem rozpowszechniania teorii spiskowych”.
Na koniec autor podejmuje zaś „kwestię, co do której ma od dawna wyrobione zdanie”, a która dotyczy szaty graficznej. „Przyjmowaną i propagowaną” i przez „Czwórki”, i (dawniej?) przez „Frondę” estetykę nazywa „postmodernistyczną, choć właściwie jest to […] antyestetyka. […] to, co ta forma przekazuje, a zatem treść ilustracji i grafik, moim zdaniem, zupełnie nie przystaje do tego, co Chrystus głosił, oraz do godności chrześcijanina. Wystarczy rzucić okiem chociażby na stronę 63 czy 142, żeby wiedzieć, co mam na myśli. […] przeglądając rysunki odnoszę wrażenie, że nie chodziło w nich o piękno, dobro ani Chrystusa”.
28 stycznia 2010 o 16:42
Oczywiście, jak uczył mistrz Gombro, „pojęcie o nas ciemnych, ograniczonych i tępych jest nie mniej doniosłe niż pojęcie bystrych, światłych i subtelnych. Gdyż człowiek jest najgłębiej uzależniony od swego odbicia w duszy drugiego człowieka, chociażby ta dusza była kretyniczna”. Niemniej i tu są jednak chyba pewne granice przyzwoitości…
Przecież Tichy w tym tekście nic innego nie robił, tylko dowodził, że teza, iż żyjemy „w perspektywie apokalipsy”, to nie jakiś millenaryzm, ale zasadnicza treść ortodoksji. Po pierwszym przyjściu Chrystusa od końca końców ;-) dzielą nas już tylko czasy ostateczne, dlatego trzeba wypatrywać znaków jego (i Jego) zbliżania się. Pytanie, wobec którego nas ta prawda wiary stawia, nie dotyczy źródła tej wiedzy o eschatologii (oczywistego), lecz tego, czemu to wszystko trwa tak długo i jaki jest sens tego trwania, czyli sens historii.
By sięgnąć do znanego cytatu z Miłosza, odrzucając jego źródłowy kontekst, a podstawiając za rozmówcę z wiersza człeka pytającego: „No, to gdzie ta paruzja, której mieli dożyć niektórzy uczniowie?” – chrześcijanin musi stawać się zastanawiać: „Cóż powiem mu, ja, Żyd Nowego Testamentu, / Czekający od dwóch tysięcy lat na powrót Jezusa?”, na które właśnie próbuje szukać odpowiedzi mesjanizm. Bez tego cała nasza religia staje się tylko jeszcze jednym, może najszlachetniejszym, ale wyłącznie systemem moralnym.
Odpowiedz
31 stycznia 2010 o 17:50
Pytania i wątpliwości pana recenzenta potwierdzają tylko sens wydawania Magazynu Apokaliptycznego. Wokół Apokalipsy (zwłaszcza tej Janowej) narosło bowiem całe mnóstwo nieporozumień. I mimo że tekst Tichego sprzeciwia się dobitnie owym błędnym interpretacjom, siła przyzwyczajeń apokaliptycznych jest ogromna.
Chociaż tytuł notki:”Liturgia.pl: ?Czwórki? to odgrzewanie millenarystycznych kotletów i antyestetyka niegodna chrześcijan”, to, koledzy Redaktorzy manipulacja godna GW! Bo z recenzji emanuje jeśli nie fascynacja 44, to przynajmniej sympatia ;-)
Odpowiedz
Obserwator Napisał:
luty 1st, 2010 o 0:13
Rewolwerowy charakter tytułu, mającego za zadanie nade wszystko przyciągać uwagę, może się nie podobać. Niemniej nie da się ukryć, że to zafascynowanie w recenzji ma charakter neimal wyłącznie deklaratywny. Dająca się zaś z niej wyekstrahować egzegeza wskazuje raczej na to, że czytelnik mocno się lekturą zbulwersował. Co zresztą cieszy ;-)
Odpowiedz
01 lutego 2010 o 14:02
zafascynowanie w recenzji ma charakter neimal wyłącznie deklaratywny. Dająca się zaś z niej wyekstrahować egzegeza wskazuje raczej na to, że czytelnik mocno się lekturą zbulwersował. Co zresztą cieszy ;-)
——->
A moze skrajne emocje mają jakieś głębsze psychologiczne uzasadnienie? :-) Bo takie połączenie ognia z wodą (fascynacja i bulwersacja) to chyba najlepsze co może się przydarzyć kontrowersyjnemu pismu!
Odpowiedz
03 lutego 2010 o 11:26
Może i Tichy pisał z „pewnością co do słuszności głoszonych poglądów”, ale Gałecki pisał z „pewniactwem co do słuszności głoszonych poglądów”.
Odpowiedz