Polska jest podzielona. Na Polskę A i Polskę B, Polskę liberalną i Polskę solidarną, Polskę postkomunistyczną i Polskę postsolidarnościową. Nie od dziś wiadomo, że owe dychotomie – niezależnie od tego, na ile naprawdę odzwierciedlają rzeczywistość społeczną – znakomicie służą rozmaitym formułom propagandowym. To samo dotyczy podziału na Polskę nowoczesną i Polskę tradycyjną. Zastanówmy się, czy rzeczywiście drąży on społeczeństwo.
Można odnieść wrażenie, że podział taki występuje, tyle że głównie w głowach intelektualistów i ludzi mediów. Jedni używają go, by zachęcać Polaków do modernizacji, inni zaś do tego, aby Polacy okopali się w swoim dziedzictwie narodowym, religijnym, kulturowym. Ale jest jeszcze jeden aspekt całej sprawy. Otóż nowoczesność jest czarnym charakterem rozmaitych ufilozoficznionych opowieści ponad podziałami ideologicznymi.
Nowoczesność powoduje erozję tradycyjnych więzi społecznych i wrzuca samotną jednostkę w otchłań bezdusznej, odczarowanej cywilizacji przemysłowo-konsumpcyjnej. Skutkuje to – według konserwatystów – upadkiem człowieka lub – według skrajnej lewicy – jego alienacją. Nowoczesność jest więc krytykowana z wielu stron. A tym, co odrzucają w niej zarówno tradycyjni chrześcijanie, jak i ateistyczni marksiści oraz neopogańscy nietzscheaniści, okazuje się nihilizm.
W tej sytuacji rodzi się potrzeba retrospektywnej utopii, chęci powrotu do tradycyjnego społeczeństwa z jego sakralną świadomością zbiorową albo potrzeba „ucieczki do przodu”, poszukiwania czegoś zupełnie nowego, co stanowiłoby alternatywę dla status quo. W obu przypadkach jest to potrzeba jakiegoś mesjanizmu – zarówno politycznego, jak i religijnego. Bo minimalistyczna cywilizacja liberalna nie szuka rozstrzygnięć w kwestiach ostatecznych.
A może takie rozstrzygnięcia w ogóle są zbyteczne.
Czy wobec tego nowoczesność nie jest obiektem ataku pięknoduchów, sfrustrowanych tym, że się nie potrafią w niej odnaleźć? Czy nihilizm jest w nią wpisany bezwarunkowo? Do czego jest potrzebny nowoczesnemu człowiekowi, w tym przeciętnemu Polakowi XXI wieku, jakikolwiek mesjanizm? Czy Marks, Nietzsche, Heidegger powinni wejść do kanonu myśli chrześcijańskiej?
———-
Tekst, zwiastujący wtorkową debatę redakcji „Czwórek” i „Kronosa” na UW, przytaczamy za stroną internetową autora.
14 marca 2010 o 0:56
Traktowanie nowoczesności jako zrodzonego z nihilizmu monstrum, które tylko nihilizm płodzić jest zdolne, to absurd oczywisty.
Doszedłem ostatnio do radykalnego dość przekonania, że „konserwatyzm jest grzechem”. Jest grzechem, bo jest niezgodą na świat. Zmiana bowiem, przemijanie, to najbardziej podstawowy fundament rzeczywistości (przez Boga nam danej).
Odpowiedz
14 marca 2010 o 2:15
Tak postawiony temat układa mi się w schemat heglowskiej mediacji. Z nowoczesności wyrasta, jako jej nieunikniona, antytetyczna możliwość (antyteza nigdy nie bierze się skądinąd, jak z samej tezy, bo zgodnie z logiką dziejowego rozwoju Ducha nic poza nimi nie ma) nihilizm. Ich starcie zaś zostaje skonsumowane, a zakreślony tymi pojęciami horyzont zniesione i przekroczony (przy zachowaniu tego, co z obydwu najistotniejsze) przez mesjanizm.
Odpowiedz