Intrygująca wydaje się biografia duchowa prozaika Piotra Ibrahima Kalwasa, z którym na łamach Plusa-Minusa rozmawia Krzysztof Masłoń. Wychowanek Peerelu (jak sam o sobie mówi), niegdyś wokalista punkowego zespołu Model 62, potem współscenarzysta serialu „Kiepscy”, prawie dekadę temu przyjął islam. W roku 2008 wyemigrował z rodziną do Egiptu, by – według jego słów – chronić swojego syna przed wszechogarniającym schamieniem, z jakim miał do czynienia w Polsce.
W wypowiedziach Kalwasa zawarty jest cały katalog tradycjonalistycznych zarzutów pod adresem „zgniłej” cywilizacji zachodniej, z którą Polska od 20 lat odnawia swoją więź. Tytuł mówi sam za siebie: „W Polsce są nieprzyjemne twarze”. Znamienne, że pisarz z sentymentem wspomina siermięgę Peerelu (zamknięcie się na wpływy zachodnie sprzyjało kulturowej i obyczajowej zachowawczości) chociaż z pewnością ma pełną świadomość, czym było to państwo. Kalwasowi nie można zarzucić politycznej nostalgii za Polską Ludową. To jest raczej nostalgia za pewnym widokami, dźwiękami, zapachami, przedmiotami z okresu dzieciństwa, które przeminęły nie tylko dlatego, że czas upływa, lecz i z powodów historycznych – krachu realnego socjalizmu.
Piotr Ibrahim Kalwas znajduje wspólny język z Krzysztofem Masłoniem. Gdy pisarz oznajmia: „cenzura, przynajmniej obyczajowa nie zaszkodziłaby nam”, publicysta odpowiada: „Amen”. Za swoją postawę Kalwas z pewnością powinien może być lubiany przez środowiska w Polsce, które wyrażają obrzydzenie do nowoczesności w imię ratowania jakkolwiek pojmowanej tradycji.
Tymczasem nowoczesność to znacznie mniej istotny szczegół w dziejach świata niż to nam próbują wmówić rozmaite mądrale – i te konserwatywne, i te postępowe. A wierność takiej czy innej tradycji stanowi pretekst do uciekania w retrospektywne utopie.
Jedyny naprawdę istotny szczegół w dziejach świata to narodziny, ziemskie życie, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Od 2000 lat trwają więc czasy ostateczne. To nie jest moment na pogardzanie „nieprzyjemnymi twarzami” sąsiadów w Warszawie i zaszywanie się w jakimś getcie w Aleksandrii. Społeczeństwo, w którym panuje ład moralny nie potrzebuje Zbawiciela (w tym punkcie tradycjonalizm całkowicie się rozmija z mesjanizmem). Po co ma On przybywać do Egiptu? Z kolei kto jak kto, ale Polacy o „nieprzyjemnych twarzach” z pewnością Go potrzebują.
Ale może te uwagi są zbędne, gdyż odnoszą się jedynie do autokreacji pisarza.
Filip Memches
———-
Tekst przytaczamy za stroną internetową autora.
29 marca 2010 o 10:56
Zastanawiające, że i Masłoń teraz, i Klata z Horubałą onegdaj w „Systemie 09” w ogóle nie reagują, gdy to indywiduum ma czelność mówić o schamieniu. A przecież właśnie „Kiepscy”, na których ten „pisarz”, chłe chłe, się dorobił i dzięki którym teraz może żyć jako rentier gdzie tylko mu się zechce, byli tegoż schamienia medialną apoteozą, legitymizacją i nobilitacją. To właśnie Kalwas poprzedzał Kupę W. i inne takie kurioza.
Odpowiedz
chmmm Napisał:
marzec 29th, 2010 o 12:36
Kalwas podstawił tylko lustro. Nic wiecej. Nie ma potrzeby go demonizowac.
Odpowiedz
Kombatant Napisał:
marzec 29th, 2010 o 13:04
Tylko komu podstawil, chyba sobie samemu hehe
Odpowiedz
30 marca 2010 o 0:15
A mnie bardziej niż to co mówi Kalwas ciekawi przedostatni akapit komentarza. Brzmi on dziwnie (i zaskakująco!) mesjanistycznie.
Odpowiedz
31 marca 2010 o 21:40
Apropos: Chyba se kupię tego Kepela, co go tak Michalski zachwala.
Odpowiedz