Wracając, minąłem kobietę (z wyglądu typ dwudziestoparoletniej żulicy), która w towarzystwie koleżanki pchała z wyraźnym trudem wózek z dzieckiem. Trud wynikał z faktu, że zmuszona była iść po grząskim trawniku, bo chodnik ludzką masą „płynął” w przeciwnym kierunku. Szła i klęła: „pojebane kurwy, kurwa, oglądać prezydenta, kurwa mać, sobie przyszli…” – tyle usłyszałem, gdy mnie mijała. Od razu przypomniała mi się inna scena. Nie pamiętam, w którym to było roku, ale wtedy pierwszy raz w Polsce występowała Metallica… Miałem jechać do Chorzowa na koncert, w ostatniej chwili jednak strach kazał mi prosić Maryję o wstawiennictwo w zupełnie nieświętej intencji… Tam, w Częstochowie, jakaś pani sklepowa skomentowała, również akurat do moich uszu, odbywający się dzień młodzieży i papieską wizytę: „Papież przyjedzie i wyjedzie, a ten śmietnik zostanie. I kto to wszystko będzie sprzątał?”. I pomyślałem sobie o tej karuzeli, co to się kręciła przy płonącym getcie, choć podobno nigdy jej tam nie było. Nie było jej wtedy, nie było później… a jednak się kręci. Kręci się beze mnie, a ja stoję smutny, miętoląc w dłoni bilety na tę karuzelę i nie mogąc przeboleć, że się zmarnowały. Patrzę jednak gdzie indziej. Dym włazi mi do oczu, ocieram łzy.
Jan Zieliński
16 kwietnia 2010 o 16:23
Zawsze gnidy bedą obecne,to boli,ale trzeba sie z tym pogodzić.
Odpowiedz