Dziejowe znaki każdy może interpretować po swojemu. Dla mnie przekaz jest prosty: zostaniecie sami. A ściślej: zostaniecie sami wobec potęgi Rosji. Czy kiedykolwiek w naszej historii było inaczej? Mogliśmy podpisywać pakty i budować koalicje, a i tak w trudnych chwilach wszyscy rzekomi sprzymierzeńcy mieli nas w nosie. Żaden z nich nie chciał ryzykować, nie mówiąc już o umieraniu za Polskę.
Naiwnością było sądzić, że śmierć prezydenta rozwiąże wszelkie nasze problemy. Że światowi liderzy, po ludzku przejęci polską tragedią, staną za nami murem. Że nareszcie oddadzą szczery hołd oficerom zamordowanym w Katyniu, a niektórzy z nich dorzucą do tego przeprosiny za Jałtę. I nie ruszając palcem w bucie, przez kilka pokoleń będziemy z dumą odbierać od nich polityczne wsparcie oraz szczere wyrazy uznania dla polskiej ofiarności. Będzie całkiem inaczej: Świat bardzo szybko zapomni o Smoleńsku i znów staniemy się dla niego kłopotliwym państewkiem, które komplikuje stosunki z Rosją. […]
Nie dyskutuję z faktem, że po katastrofie władze Rosji postąpiły zgodnie z dyplomatyczną etykietą. Śmieszy mnie jednak naiwny entuzjazm niektórych polskich komentatorów. Tym bardziej, że czytam jednocześnie komentarze oficjalnych wrogów Kremla, którzy znają rosyjską politykę od podszewki. „Proszę Boga, żeby to był tylko wypadek” – mówi o katastrofie pod Smoleńskiem Wiktor Suworow, nawiązując do okoliczności śmierci Aleksandra Litwinienki i Anny Politkowskiej. „Antysowiecki Kaczyński pomylił się tylko raz – kiedy poleciał sowieckim samolotem na sowieckie terytorium, zaufawszy sowieckiej władzy” – dodaje Waleria Nowodworska. […]
Ja, z perspektywy Polaka, wybieram inną konstrukcję zdania: nie ma takiej siły, która skłoniłaby mnie do zaufania rosyjskiej władzy. Pojednanie z narodem rosyjskim? Tak! Zwłaszcza dziś, kiedy wśród zwykłych Rosjan mnożą się świadectwa szczerego współczucia i podziwu. Fascynacja rosyjską kulturą? Pasternakiem, Brodskim, Tarkowskim? Jak najbardziej! Przyjęcie za dobrą monetę deklaracji Putina i Miedwiediewa? Nigdy!
A co z lokalnymi nadziejami polityków i dziennikarzy? Kres „wojny polsko-polskiej”? Tylko na warunkach, które wytworzyła duchowa aura ostatnich dni: koniec wulgarnego szydzenia z porządnych ludzi i ich patriotyzmu, koniec opowiadania banialuków o „polskim wymachiwaniu szabelką”, „polskim zaścianku” i „polskiej megalomanii”, koniec odżegnywania się od narodowej historii, koniec medialnego dyktatu pseudoautorytetów potrafiących jedynie manifestować swoją odrazę do ludzi z prowincji. Jeśli chcecie pojednania, uznajcie wreszcie naszą miłość do tej ziemi, w tym do cmentarzy i miejsc pamięci, do swojskości, do Mickiewicza i do Matki Boskiej Częstochowskiej.
Czy druga strona przystanie na te warunki? Pytanie retoryczne. […] Nie, panie i panowie, jeśli nic się nie zmieni, żadnego pojednania nie będzie. Przeciwnie: urządzimy wam tu prawdziwą jesień średniowiecza. Bo właśnie ocknęliśmy się z letargu. My, którzy dotąd machaliśmy ręką, kiedy obrażano prezydenta, nie wierząc w skuteczność naszych protestów. My, którzy milczeliśmy, gdy bagatelizowano pamięć historyczną, a w polityce zagranicznej sprowadzano Polskę do poziomu przestraszonej panienki. My teraz będziemy dawać świadectwo. Na co dzień i – daj Panie Boże – przy urnach wyborczych. Staniemy się znakiem sprzeciwu. Będziemy bronić naszych poległych bohaterów, choćby powstańców warszawskich, którzy odważnie wchodzili w ciemność, wierząc święcie, że wynik walki nie zależy od nich, ale od Boga. I czy się wygrywa, czy się przegrywa, w planie metafizycznym skutek jest ten sam: zwycięstwo polskiego ducha.
Wojciech Wencel
———-
Fragmenty tekstu przytaczamy za stroną internetową autora.
20 kwietnia 2010 o 11:41
Bardzo ładny tekst.
Odpowiedz
20 kwietnia 2010 o 12:00
Piękny romantyczny tekst…Rodzi się jadnak obawa, że przebudzenie z letargu to tylko po to by poprawić swoją własną poduszkę, odwrócić się na drugi bok i zasnąć ponownie… Czas pokarze czy w naszych sercach jest jeszcze miejsce dla polskiego ducha.
Odpowiedz
21 kwietnia 2010 o 11:35
„Będziemy bronić naszych poległych bohaterów, choćby powstańców warszawskich, którzy odważnie wchodzili w ciemność, wierząc święcie, że wynik walki nie zależy od nich, ale od Boga”
Dopóki nie zrozumiecie, że to nie są „TYLKO WASI” bohaterowie, do czasu gdy nie przestaniecie zawłaszczać postawy patriotyzmu dla „WASZYCH” politycznych celów, dopóty rzeczone średniowiecze zaiste panować będzie…
Odpowiedz
Kombatant Napisał:
kwiecień 28th, 2010 o 10:48
U Wencla mowa o polskich bohaterach ktorzy w oczywisty sposob sluzyli polskiemu patriotyzmowi i z mila checia oddaliby i dzisiaj zycie dla celow politycznych Polski. Skoro sie pani z polskoscia nie utozsamia to po co zabiera glos w naszej polskiej rozmowie o naszych polskich sprawach?
Odpowiedz
03 maja 2010 o 20:02
„naszej”, „naszych” „polskość”?
To jakaś choroba? Może patriofilia? polofobia? a może złośliwy kato-nowotwór?
Odpowiedz