Ostatnie wydanie „Kwartalnika Historycznego” (nr 4 / 2009), periodyku Instytutu Historii PAN, poświęcone zostało najnowszym osiągnięciom polskiej refleksji nad formowaniem narodu i kształtowaniem świadomości narodowej. W dyskusji, która zogniskowała się wokół książki Nikodema Bończy-Tomaszewskiego „Źródła narodowości”, obok Tomasza Stryjka i Jarosława Kiliasa, głos zabrał również Michał Łuczewski. W artykule „Przeszłość i przyszłość polskiej nacjologii” polemizuje on z przedstawioną w rozprawie redakcyjnego kolegi z „44 / Czterdzieści i Cztery” teorią rozwoju świadomości narodowej, wysuwając własną koncepcję rozumienia narodu „jako ruchu społecznego”.
Według Łuczewskiego, Bończa-Tomaszewski „wypracował własną oryginalną perspektywę badawczą”, z której wynikają trzy ważne konsekwencje: „Po pierwsze, autor zwraca uwagę na szczególną grupę, która posiadała bardzo specyficzny stosunek do swej podmiotowości – młodych mężczyzn. Po drugie, autor, próbując zrekonstruować ich świadomość, uprawia – śladem Carla Ginzburga – mikrohistorię czy też historię antropologizującą albo – mówiąc szerzej – subiektywizm. Po trzecie wreszcie, sięga po nie wykorzystywane dotychczas w tym kontekście materiały źródłowe: wiersze (Wojciech Kętrzyński) i malarstwo (Artur Grottger). Dzięki tym czterem krokom – interdyscyplinarnej perspektywie teoretycznej, szczególnej grupie badanej, metodzie mikrohistorycznej i wyjątkowemu typowi źródeł – autor tworzy niezwykle ciekawy, również dla zachodniego czytelnika, projekt. Co więcej, w jego pracy można wyczytać nie tylko ambicję, by polska nauka mówiła własnym głosem, lecz także chęć, by samą polskość przedstawić jako atrakcyjną, co widać doskonale w <Zakończeniu: Dlaczego Nietzsche chciał być Polakiem?>”.
„Mimo to – stwierdza w swoim tekście Łuczewski – obietnica unowocześnienia polskich studiów nad narodem w wykonaniu Bończy-Tomaszewskiego natrafia na pewne przeszkody. Istnieje bowiem cena, jaką autor musi zapłacić za swą oryginalność. Autor idzie do Europy, do nauk zachodnich, z polskim doświadczeniem, ale bez polskiej nacjologii – idzie sam bez <naszych umarłych>. Jego praca nie rozwija i nie wzmacnia polskiej tradycji, jest tak samo wykorzeniona, jak opisywani przez nią bohaterowie, nie daje też nadziei na to, że sama dyscyplina zacznie rozwijać się w sposób kumulatywny. Autor nie sformułował tu bowiem perspektywy teoretycznej, którą moglibyśmy zastosować w naszych badaniach. Jego propozycja badawcza jest tak wyjątkowa, że nie może stanowić wzoru pracy dla przyszłych pokoleń nacjologów.”
„Ostateczną więc ceną za dążenie do nowoczesności, jaką płaci Bończa-Tomaszewski, jest paradoksalnie opuszczenie właściwego pola nowoczesnej nacjologii. Nie jest to jednak cena wygórowana” – konkluduje Łuczewski.
Komentując jego opinie, autor „Źródeł narodowości” skrytykował dążenie Łuczewskiego do ścisłej kategoryzacji zjawisk procesu narodowotwórczego jako „złudne, zrodzone za pozytywizmu dążenie do scjentyzacji badań humanistycznych”. Bończa-Tomaszewski dodał jednocześnie: „Na szczęście ta część propozycji teoretycznych pozostała bez zasadniczego wpływu na najnowszą, jeszcze nie wydaną, książkę Michała Łuczewskiego o unarodowieniu chłopów, w której rozwinięta została teoria narodu jako ruchu społecznego. Jako jeden z pierwszych czytelników tej książki muszę powiedzieć, że ze względu na wybitną rangę należy ją zestawić z pracami Floriana Znanieckiego. Na całościową polemikę przyjdzie czas po jej wydaniu”.
20 maja 2010 o 8:52
Nacjologia, glacjologia ;-)
Odpowiedz
20 maja 2010 o 10:19
Po pierwsze, autor zwraca uwagę na szczególną grupę, która posiadała bardzo specyficzny stosunek do swej podmiotowości ? młodych mężczyzn.
…
A to się Michaśka Literatka ucieszy…
Odpowiedz
20 maja 2010 o 22:34
Nanek, a Ty co tak tych panów pedałów śledzisz, za przeproszeniem?
Odpowiedz
Nanek Napisał:
maj 21st, 2010 o 7:22
Wychodzę jeno z założenia, że „gej jest okej”.
Odpowiedz