Udostępniamy po raz pierwszy wybrane fragmenty tekstów z „44 / Czterdzieści i Cztery” nr 1.
Mesjanistę wypatrującego paruzji można porównać do akowca, oczekującego godziny „W”. Nie ma po co mościć się w tym okupacyjnym życiu, rozpiera go radość oczekiwania na ostateczny zryw, ale zarazem niepokoi groza wypadków, które mają nastąpić. Oczywiście, w czasie oczekiwania na godzinę „W” trzeba jakoś żyć: pracować, uczyć się, bawić, być może ożenić, wybudować dom, a nawet w przypływie natchnienia napisać książkę, ale to wszystko nie jest ostateczne, tylko tymczasowe, bo już za chwilę dom posłuży jako budulec do postawienia barykady, żona bardziej niż kochanką stanie się towarzyszką broni, a książki posłużą jako podpórka pod cekaem. A potem wszystko będzie już całkiem inaczej, bo miasto zostanie wyzwolone. Teraz jest okupacja, trzeba przetrwać, przygotowywać się na godzinę „W” i wypatrywać jej znaków. W czasach ostatecznych trzeba żyć, pracować, modlić się i pisać poezje, tak jak w czterdziestym czwartym.
RAFAŁ TICHY Czas na apokalipsę
Znajomość biblijnej zasady herem – klątwy, która ciąży na zdobytym mieście i powoduje, że należy zabić wszystkich jego mieszkańców, może rzucić pewne światło na opisy zachowań krzyżowców w zdobytej Jerozolimie. Kroniki ze szczegółami opisują, że wszyscy mieszkańcy zostali zamordowani, a żołnierze brodzili we krwi. Dzisiejszy komentator pominąłby takie wyczyny milczeniem. Opisy te można, oczywiście, złożyć na karb barbarzyństwa, którego z pewnością wiele było w naszych chrześcijańskich przodkach, ale możliwe też, że relacja ta ma charakter teologiczny. Skoro autor i czytelnik wiedzieli, że krzyżowcy prowadzili wojnę Pana i że zdobyli miasto, które było obiecane narodowi wybranemu, to rzeź stanowiła niezbędne zakończenie tej opowieści. Nawet jeżeli w rzeczywistości nie była aż tak okrutna.
EMILIA ŻOCHOWSKA Krzyżowcy jako naród wybrany
Carl Schmitt: Hasło „rewolucji moralnej” zbankrutowało, ponieważ okazało się, iż nie przystaje ono do rzeczywistości. Działanie polityczne nie może przemienić człowieka moralnie. Konflikt w polityce nigdy nie jest starciem dobra ze złem, lecz efektem sprzeczności interesów. Polityka powinna pozostawać sferą autonomiczną i od wszelkich ideologii wolną.
Władimir Sołowjow: Antychryst zwodzi człowieka iluzorycznym pięknem, iluzoryczną harmonią, wyidealizowaną wizją rzeczywistości. Jest reprezentantem cywilizacji, z jej pięknoduchostwem, z takimi modami intelektualnymi i obyczajowymi jak ekologizm, pacyfizm, wegetarianizm, alternatywne ścieżki rozwoju duchowego. Tyle że będąc uwrażliwionym na ten aspekt szatańskiego zwodzenia, na rozmaite przejawy tołstojewszczyzny, trzeba uważać, by nie wpaść w drugą skrajność, jaką jest przesadna afirmacja nie wyimaginowanej, lecz autentycznej prostoty życia.
Alexandre Kojeve: A może większość europejskich katolików, protestantów, prawosławnych ma po prostu świadomość, że żyje już w erze posthistorycznej. Duch dziejów nie neguje przecież chrześcijaństwa. W dzisiejszej Polsce znakomicie się rozwija ekumenizm oraz dialog między religiami. Zjawiska te są charakterystyczne dla końca historii, gdy ustają wszelkie waśnie międzywyznaniowe.
Leo Strauss: Problemem jest negacja antycznych cnót, priorytetowych w największych cywilizacjach świata: odwagi, obowiązkowości, dyscypliny, posłuszeństwa. Z całego starożytnego Panteonu obecnie czci się już tylko Erosa i Hermesa. Spuścizna kontrkultury funkcjonuje teraz w symbiozie z liberalnym kapitalizmem, przeciw któremu była niegdyś wymierzona rewolta lat 60.
O Polsce po Polsce. Debatę prowadzi FILIP MEMCHES
Dla autorytetu postdysydentów ta moralna retoryka była tak samo niszcząca, jak dla władz komunistycznych. Jest wielką ironią losu, że znane listy więzionego dysydenta po drobnym retuszu można by dziś wysłać do ich autora: „Widziałem brzydki spryt i wstrętne zakłamanie, cwaniaków udających heroizm i judaszów, przyoblekających płaszcz politycznego realizmu”; „jesteście mściwymi i pozbawionymi honoru świntuchami. […] jeśli nawet kiedyś było w waszych sercach troszkę przyzwoitości, to dawno pogrzebaliście te uczucia w brutalnej i brudnej grze o władzę, jaką toczycie między sobą. Dlatego, sami złajdaczeni, chcecie nas ściągnąć do swego poziomu. […] można mieć […] urządzenia podsłuchowe, płaszczących się służalców, pełzających donosicieli i żurnalistów; a tu ktoś niewidzialny, w ciemności, przechodzień, nieznajomy […] mówi: <Nie zrobisz tego!>. Oto sumienie”.
MICHAŁ ŁUCZEWSKI Do diabła z Mesjaszem! Teologia polityczna polskiej transformacji
Dylemat, czy w ogóle, a ewentualnie na ile „Wieszanie” można odczytywać poważnie, powraca w trakcie lektury wielokrotnie. Kiedy w rozdziale o warszawskim kacie pisze Rymkiewicz o ranie odniesionej podczas walk konfederacji barskiej, blizna po której „naznaczyła, a nawet zniekształciła twarz” popularnego Stefanka, na zawsze nadając jej wyraz „krzywego”, „szyderczego”, wręcz „diabolicznego” uśmiechu, to zaraz nadmienia: „Bardzo proszę, żeby wzięli to pod uwagę ci, którzy widzą, jak się uśmiecham – pisząc tę książkę”.
ALEKSANDER KOPIŃSKI Traktat? Żart? Przestroga? Uwagi o „Wieszaniu” Rymkiewicza
Z tego wszystkiego wynika jedno: dla papieża wydają się dzisiaj godne uwagi i stanowią motyw poważnej troski przerażające słowa Pawła VI o tym, że wyczuł swąd „szatańskiego dymu” w Kościele. Benedykt XVI jest świadomy tego, że to niełatwa walka i że sam będzie celem wzmożonych ataków. Już na samym początku swojego urzędowania dał jasno temu wyraz w homilii podczas mszy św. inaugurującej pontyfikat, wypowiadając te zaskakujące słowa: „Módlcie się za mnie, abym nie uciekał z obawy przed wilkami”.
NELSON PEREIRA Perwersyjne czasy optymizmu
Nasz świat to świat typu „instant”. Większość dóbr i usług tworzy się dziś z intencją natychmiastowego zaspokojenia wciąż rosnących potrzeb konsumenta. Odcinek czasu między pojawieniem się pragnienia a jego zaspokojeniem powinien być jak najkrótszy. Problemy, jakie rodzi ten dominujący etos natychmiastowości, są wielorakie, ale najważniejszy wydaje mi się jego destrukcyjny wpływ na małe i duże tradycje. Prawdziwa znajomość rzeczy – czy będzie nią antyczny epos, ludowy śpiew czy wspomniane już „konfitury babuni” – wymaga długiego okresu przygotowania, poznawania związanej z daną rzeczą „małej tradycji”, powolnego zdobywania doświadczeń i umiejętności. Tymczasem dziś pragniemy zaspokojenia i władzy bez wiedzy i poznania – i dlatego żyjemy w świecie ogromnej ignorancji, skontrastowanej z nieograniczoną konsumpcją. Takie na pozór wygodne w codziennym życiu rozwiązanie niesie za sobą zgubne skutki dla ducha. Jeżeli mój obiad jest „instant”, moja rozrywka jest „instant”, jeżeli wiedza, którą posiadam, zdobywana jest na sposób „instant”, jeżeli moje kontakty z ludźmi są coraz bardziej „instant”, to całe moje życie staje się stopniowo ciągiem pozbawionych znaczenia krótkich skoków od jednego wrażenia zmysłowego do drugiego.
ANDRZEJ FIDERKIEWICZ The way we live now
Bruce Lee i Albert Einstein są dzisiaj popularni raczej ze względu na charakterystyczne grymasy twarzy, uwiecznione na słynnych fotosach niż dorobek, który po sobie zostawili. Ciągłe powtórzenia i cytaty potęgują poczucie straszliwej nudy, które staje się trudne do zniesienia. A nuda w popkulturze oznacza śmierć. Giger i Kiko wiedzieli o tym już dawno temu. Śmierć egzystencjalna to wymarzone środowisko misyjne. Obaj malarze zajęli się zatem zgłębianiem i popularyzowaniem sensu, przy czym sztuka stanowiła dla nich jedynie (aż?) narzędzie misjonarskie. Szkopuł w tym, że każdy z nich odnajdywał sens gdzie indziej. […] Przyglądając się dziełom i analizując kontekst ich powstawania, chcemy raczej odpowiedzieć na pytanie: czy rzeczywiście zwiastują one narodziny Antychrysta i powtórne przyjście Mesjasza? Czy Giger gra w drużynie „małpy Chrystusa”? Czy Kiko przekształca współczesne Okopy Świętej Trójcy w rodzaj „potężnej Galilejczykiem” i trudnej do zdobycia fortyfikacji?
MAREK HORODNICZY Giger & Kiko – modele sztuk ostatecznych
dworzec PKP nocą – odprowadzam Anię
która przespała u mnie ledwie kilka godzin
i zanim wzeszło słońce rusza w dalszą trasę
pociągiem 5:10 – pospiesznym – do Łodzi
wczoraj tuż przed zaśnięciem czytaliśmy psalmy
i głosy brzmiały czysto jak w modlitwie dzieci –
ten nasz wieczorny brewiarz to był pomysł Ani
(gdy opowiem kolegom żaden nie uwierzy)
SZYMON BABUCHOWSKI Medjugorie. Wieniec z gwiazd dwunastu
Oglądam te przedwojenne chałupy z dwuspadowymi dachami, nieotynkowane albo szare, pod papą i eternitem, w których wymieniono chyba tylko okna. Gdzieniegdzie szyld: „Tanie ciuchy”, „Spożywczy”, „Tani Armani”, „Promilek”, „Monopolowy 24h”. Skręcamy w prawo i po kilku chwilach jesteśmy w innym świecie, czyli dzielnicy domków jednorodzinnych z nowobogackim sznytem. Mienią się odcieniami zieleni wypielęgnowane ogródki, niektóre uliczki są świeżo wyasfaltowane. Parkany odmalowane.
WOJCIECH CHMIELEWSKI Na starym kirkucie
Zasadniczym podobieństwem łączącym Republikę Weimarską z III RP jest brak politycznej podmiotowości narodu. W obu przypadkach liberalna demokracja zamiast służyć społeczeństwu odwraca się do niego plecami. W Niemczech odpowiedzią na taki kryzys (którego bynajmniej nie można sprowadzać do problemów gospodarczych) okazał się Hitler. To on rzucił wyzwanie demoliberalnej zgniliźnie. W Polsce w roku 2005 wielu wskazywało na Jarosława Kaczyńskiego, Zbigniewa Ziobrę i Mariusza Kamińskiego jako polityków, którzy stawią czoła postkomunistycznemu układowi. Tyle że okazali się oni – jak to zauważał w swoich komentarzach na łamach „Dziennika” Robert Krasowski – „papierowymi tygrysami”. W gruncie rzeczy mocno postraszyli wewnętrznych wrogów Polski, lecz nie odnieśli nad nimi zwycięstwa.
SŁAWOMIR ŻYŻKOWSKI Powtórzyć Hitlera!
Koneczny – jako antyrealista i zwolennik federacjonizmu – uznaje państwo narodowe za twór historyczny. Według niego, państwo staje się dziejowym reliktem, ponieważ „zrobiło już dawno wszystko, co mogło było zrobić dobrego, i działa od dawna tylko wstecznie, zawadzając rozwojowi cywilizacji chrześcijańsko-klasycznej”. Przestaje być zatem podmiotem historii. Tę rolę przejmie od niego federacja, której tożsamość wyznacza jednolitość cywilizacyjna. Przyszła federacja winna mieć szerszy od wyłącznie europejskiego zakres. Koneczny jest zwolennikiem idei współpracy transatlantyckiej. Przyszłość widzi w połączeniu Stanów Zjednoczonych Ameryki i Europy, które „mogłyby zapewnić na dziesiątek wieków dalszy rozwój cywilizacji chrześcijańsko-klasycznej i zapewnić jej bezpieczeństwo wobec naporu innych cywilizacyj”. Nietrudno dostrzec, że Koneczny w 1921 roku doszedł do konkluzji podobnych tym, które Samuel Huntington zawarł w tekście „Zderzenie cywilizacji”, opublikowanym w 1993 roku w miesięczniku „Foreign Affairs”. Z jedną różnicą – Konecznemu nie przyniosło to sławy.
KRZYSZTOF RAK Feliks federalista
„W małej izdebce […] Józef Piłsudski zażądał ode mnie, bym wraz z kilkoma osobami podpisał odezwę, wzywającą cały naród do składania ofiar pieniężnych na broń dla armii, której zawiązki będą tworzone”. Przyszły Marszałek poprosił też Żeromskiego, aby ten zjednał dla idei Stanisława Wyspiańskiego. Pisarz odniósł sukces – Wyspiański podarował na rzecz inicjatywy litografię z obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej i poetycki „Hymn Veni Creator, Narodu Śpiew”; popularna odbitka tegoż, rozprowadzana po rublu w nakładzie 100 tys. egz., miała przynieść fundusze na działalność. „Gdy […] zdałem dokładną sprawę z tego […] usłyszałem mocny, iście żołnierski śmiech spiskowców. To oni, <frakcja rewolucyjna>, mieli w wielkich masach przemycać do Królestwa Matkę Boską Częstochowską” – pisał autor „Wiernej rzeki”.
REMIGIUSZ OKRASKA Opowieść o prawdziwym Polaku
„Krytyk prawicowy” brzmi jak „dziennikarz motoryzacyjny” lub „publicysta sportowy”, tak jakby „krytykiem” lub „publicystą” był godzien nazywać się tylko we własnej niszy – czy będzie to piłka nożna, akwarystyka czy „prawicowość”. Nie może więc uczestniczyć jak równy z równymi w ogólnej debacie publicznej, bo też czy ktoś pyta publicystów pisma „Łowiec Polski” o zdanie na tematy ogólne?
SZCZEPAN TWARDOCH Żołnierze, Imperium i fantastyka
Oczywiście, czytelnik do razu wie, że ta pretensja jest bezzasadna, że Pawcio jest żałosnym idiotą, który nawet onanizując się pod prysznicem, musi to czynić, myśląc o sprawach ojczyzny. Upewnia go w takiej postawie Dziadek, starcze wcielenie „żywej historii” Polski, który – niczym widmo z „Wesela” Wyspiańskiego – snuje się po apartamencie Pawcia w groteskowym stroju (kontusz, szabla, biało-czerwona opaska na ramieniu, oficerki z ostrogami), głosząc sentencje w rodzaju: „Mężczyzna, Polak jest twardy i odważny i zawsze myśli o honorze swoim i o swej rodzinie, i się dla niej poświęca”. Dziadek jest równie komiczny jak Pawcio, może nawet bardziej, bo Bieńkowski – jak Gałczyński w „Zielonych gęsiach” albo Mrożek w „Półpancerzach praktycznych” – ośmiesza go i kompromituje, każąc mu nie tylko kretyńsko się ubierać, ale i zachowywać, np. gonić z szablą w telewizyjnym studio za studentem wegetarianinem albo po wygłoszeniu patetycznych tyrad udać się na dłuższą chwilę do ubikacji z powodu kłopotów z prostatą.
MACIEJ URBANOWSKI Pawcio według Bieńkowskiego
Sienkiewicz rzekomo złączył się z narodem, od którego Gombrowicz uciekał. Pierwszy krzepił więc serca Polaków, których jego antagonista – dla odmiany – dręczył, aby z nich wyzwolić uwięzione człowieczeństwo. Niestety, przy dokładniejszym spojrzeniu na ich wizerunki, ta łatwa opozycja się kruszy. W powieściach realistycznych z życia ówczesnego Sienkiewiczowi szczeg ólnie udawały się portrety kosmopolitycznych dekadentów: Płoszowskiego z „Bez dogmatu” czy Bukackiego z „Rodziny Połanieckich”. Konsekwentnie więc na kartach dzieł historycznych – zawdzięczając to chyba empatycznemu rozumieniu ich przez swego twórcę – życiem tryskają książę Bogusław Radziwiłł oraz Petroniusz, czyli postacie o zbliżonych rysach. Wiele wskazuje, iż w narodowym Sienkiewiczu tkwił ukryty kosmopolita. Z drugiej strony, Gombrowicz o tyle był lokalny, iż bez pojedynków z polskością jego dzieło skurczyłoby się do minimum. Obydwaj ci konkurenci do tytułu wieszcza nie tyle prowadzą bój ostatni o rząd polskich dusz, co wspólnie ilustrują symetryczne niebezpieczeństwa, zagrażające jednej i tej samej, standardowo tutejszej osobowości. O ile właściwy jej patriotyzm łatwo wypacza się w płytką stylizację, to gest zerwania z nim wskazuje pustkę.
JACEK ZYCHOWICZ Nowocześnie być Polakiem
Uniwersytety zostały zastąpione przez media, a szczególnie przez prasę. Redaktorzy naczelni i wydawcy stali się dyktatorami intelektualnych mód. Rolę prasy świetnie oddaje uwaga znanego profesora, mentora kilku pokoleń warszawskich intelektualistów, który w przypływie szczerości wyjaśnił studentom, że już nie warto pisać książek, bo prestiż i kasę zapewniają publikacje w weekendowych dodatkach do gazet, notabene redagowanych przez jego dawnych uczniów. W ten sposób powstało życie intelektualne skrojone pod objętość kolumn albo 10.000 znaków, czyli mniej więcej tyle, ile ma niniejszy artykuł.
NIKODEM BOŃCZA-TOMASZEWSKI Wspólnoty sympatii, wspólnoty nienawiści
Dookoła nas odpadały wspaniałe stiuki, klatki schodowe pachniały zgnilizną, ale przyjęcie było iście królewskie. Składający się z kilku pracujących w suterenie osób Instytut Archeologii przyjął nas krojoną kiełbasą, chlebem, ciastami, kawą i wódką. Pośród swojskiego aromatu tych wszystkich dóbr rozpamiętywaliśmy poplątane wspólne dzieje Polski i Ukrainy. Przepraszaliśmy gospodarzy, że hadziacki pomysł Rzeczypospolitej Trojga Narodów pojawił się tak późno, oni odkrywali inne oblicze ojczyzny Lachów.
MARTA KWAŚNICKA Łzy nad styrem
04 grudnia 2008 o 12:02
Mam zapytanie. Są w periodyku jakieś teksty naukowe, czy to sama publicystyka/eseje?
Odpowiedz
04 grudnia 2008 o 12:04
Za co najmniej popularnonaukowy można uznać tekst Rafała Tichego.
Odpowiedz
04 grudnia 2008 o 13:10
o,, w nastepnych numerach przdałoby się coś z historii myśli naukowej dla studentów…
Odpowiedz
04 grudnia 2008 o 14:10
Studenci do nauki, literaci do piór :-D
Odpowiedz
04 grudnia 2008 o 18:19
A kiedy dostępni w empiku!
Odpowiedz
04 grudnia 2008 o 18:20
to miało być pytanie
Odpowiedz
04 grudnia 2008 o 20:14
Najprawdopodobniej na początku przyszłego tygodnia. Powiadomimy osobnym wpisem i podamy listę salonów, kiedy pismo trafi na półki.
Odpowiedz
05 grudnia 2008 o 12:13
w XLM podobno już są egzemplarze 44… choć tylko niewielka partia
Odpowiedz
05 grudnia 2008 o 23:45
ŻENUJĄCY POZIOM Z OKOLIC ZAKRYSTII
Odpowiedz
06 grudnia 2008 o 1:48
Doprawdy ten komentarz powinien przejść do historii ;-D
Odpowiedz
06 grudnia 2008 o 12:26
Na onecie, wp, czy gazeta.pl takich „historycznych komentarzy na poziomie” można dostać na kilogramy ;-)
Odpowiedz
06 grudnia 2008 o 15:46
„ŻENUJĄCY POZIOM Z OKOLIC ZAKRYSTII”, koleżanka uważa, że wysoki poziom jest możliwy do osiągniecia tylko w samej zakrystii. – Ortrodoksja godna pochwały:)
Odpowiedz
09 grudnia 2008 o 13:23
W czwartek kupię to pismo.
Odpowiedz
09 grudnia 2008 o 13:31
ŻENUJĄCY POZIOM Z OKOLIC ZAKRYSTII – nawet jeśli, to lepsze to niż okolice dajmy na to banku.
Odpowiedz
09 grudnia 2008 o 20:00
ŻENUJĄCY POZIOM Z OKOLIC ZAKRYSTII – jak niewiele potrzeba aby sie wzruszyc ;-)
Odpowiedz