Poprzedni mój wpis dotyczył neokonserwatyzmu jako strategii imitacyjnej. Teraz chcę przypomnieć o innej tego typu strategii, która odgrywała bardzo istotną propagandową rolę u początków III RP.
W konsekwencji szoku, wywołanego reformami własnościowo-rynkowymi Rakowskiego i Wilczka, kontynuowanymi następnie przez Leszka Balcerowicza, pojawiło się zapotrzebowanie na rozwiązania polityczno-gospodarcze, amortyzujące bolesny upadek polskiego społeczeństwa na twardą glebę rodzącego się w bólach kapitalizmu. Tym należy tłumaczyć m.in. fenomen popularności Jacka Kuronia, który wziął na siebie zadanie bycia kimś w rodzaju ambasadora takich powszechnych oczekiwań. Jeśli jednak przypomnimy sobie, co od strony propagandowej było celem pierwszych polskich rządów po roku 1989, to była nim „społeczna gospodarka rynkowe”, a więc model ucieleśniony w Republice Bońskiej.
O „społecznej gospodarce rynkowej” mówił deklarujący się jako lewicujący (ale chyba nie lewicowy) chadek Tadeusz Mazowiecki, mówili o niej również postkomuniści. Jednak formację, która w sposób szczególny wzięła wówczas na swoje sztandary twórcę powojennego niemieckiego cudu gospodarczego Ludwiga Erhardta, byli gdańscy liberałowie.
Latem 1991 roku ukazał się numer „Przeglądu Politycznego”, w którym ówczesny premier Jan Krzysztof Bielecki i ówczesny minister przekształceń własnościowych Janusz Lewandowski wychwalali ordoliberalnych ojców założycieli Republiki Bońskiej oraz nadreński kapitalizm. Lewandowski opublikował mniej więcej w tamtym czasie książkę „Neoliberałowie wobec współczesności”, wśród bohaterów której znaleźli się Erhardt i Wilhelm Roepke.
Propaganda ta nie miała oczywiście pokrycia w rzeczywistości. Bardzo łatwo było mamić Polaków wizją, „żeby u nas było tak jak w RFN”, a więc niby powtórzeniem drogi przebytej przez Niemcy Zachodnie od totalitaryzmu do demokracji i dobrobytu. Tyle że Polska lat 90. znalazła się rzecz jasna w innych warunkach niż Niemcy lat 50. Dla nas nikt nie przygotował programu pomocowego na miarę planu Marshalla, transformacja ustrojowa miała swój specyficzny przebieg, ogromny wpływ na nią miały zorganizowane grupy wywodzące się z ancien regime’u.
Tymczasem KLD bronił postkomunistycznego etatyzmu. Deklaracje ideowe gdańskich liberałów nie miały żadnego pokrycia w ich czynach jako polityków sprawujących kluczowe funkcje w państwie. Ówczesne państwo raczej rzucało kłody pod nogi rodzącej się drobnej przedsiębiorczości aniżeli wychodziło naprzeciw jej potrzebom. I nie chodzi o to, żeby przywódców KLD teraz za to potępiać i z tego rozliczać, bo ci młodzi ludzie właściwie dopiero uczyli się wówczas rządzić. Jednak propagandą, którą uprawiali, wpisywali się w nurt postkolonialnego i postkomunistycznego imitowania ideologicznych mitów założycielskich ziemi obiecanej, którą w ich przypadku miała być Republika Bońska.
W tym miejscu należy zauważyć, że PO na tle KLD nie jest w sensie ideologicznym partią imitacyjną. Donald Tusk w ogóle nie operuje już w swojej retoryce kategoriami ideologicznymi. Wydaje się, że jest w tym znacznie bardziej swojski, znacznie bliżej ludu. Dawni kaeldowcy zmienili strategię. Chociaż obiecywanie „cudu gospodarczego” i „drugiej Irlandii” (zamiast „drugiej RFN”) coś tu przypomina. Ale to chyba jednak inna bajka.
Filip Memches
28 marca 2009 o 19:26
Irytuje mnie brak komentarzy do powyzszych przemyslen.
Odpowiedz
06 kwietnia 2009 o 10:34
Irytuje mnie komentarz do powyższych przemyśleń.
A tak naprawdę, to po co wskazywać te strategie imitacyjne. Przecież to nie o to chodzi, by zawsze „robić po swojemu”, wg starych, wypróbowanych sarmackich wzorców i by starać się nigdy nie naśladować. Tak, właśnie: za wszelką cenę nie naśladować. Bardziej istotne jest to, który zestaw społeczny jest bliższy naturze człowieka, który lepiej pomaga rozwijać się społeczeństwu. I wtedy mniej ważne jest, czy na gruncie polskim to kopia czy oryginał. Ważne, że działa. Ordoliberalizm? Minarchizm? OK, sprawdźmy, czy w teorii da się to zastosować w dorzeczu Odry, Wisły, Niemna i Dniestru. Jak tak, to jedźmy z koksem, nie oglądając się na „kraj pochodzenia”.
Odpowiedz