Bywa, że czytając dawno napisaną książkę, natrafiamy tu i ówdzie na fragmenty, które zdają się mówić o naszych czasach nie mniej niż o ówczesnych. To dość banalne przeżycie zaczyna wydawać się nieco bardziej niezwykłe, gdy w czytanym tekście znajdujemy słowa żywcem wyjęte ze współczesnego nam języka. Kiedy zaś cały obraz kreślony przez autora przestaje jawić się nam li tylko jako czcigodny zabytek przeszłości, lecz nabiera pasjonującej aktualności, zachodzi prawdopodobieństwo, iż autor zdołał uchwycić pewne rysy rzeczywistości o charakterze ponadczasowym.
Taka czytelnicza przygoda zdarzyła mi się niedawno, i to – co rzadkie – w trakcie lektury artykułu poświęconego bieżącym wydarzeniom politycznym, w swoim czasie zresztą dość głośnego. Po przesianiu tekstu przez gęste sito ponadczasowości i uwolnieniu go od balastu mało dziś już ważnej faktografii wyłonił się zeń portret Polski do złudzenia przypominającej obecną. Choć na pozór niemal wszystko od tamtej pory zdążyło się zmienić, to w głębi polskiej duszy nasz narodowy habitus, wzorzec zachowań społecznych i paradygmat życia wspólnotowego pozostały nietknięte.
Autor szkicuje więc krajobraz wiecznie niedojrzałych elit politycznych, pochłoniętych bez reszty przez wewnętrzne walki o wpływy i korzyści własne, na tle ludu, rzadko jedynie i z trudem zajmującego się czymkolwiek poza utrzymywaniem na jako takim poziomie własnej biologicznej egzystencji. Oglądamy kraj odwiecznych zrywów i przełomów, rewolucji moralnych i nieuchronnie następującej po nich jeszcze głębszej degrengolady, nagłych wzlotów ducha i zaraz potem raptownych jego upadków. Kraj zatem w istocie pozahistoryczny; kraj wiecznego teraz, o którym nikt przytomny jednak nie myśli: „chwilo, trwaj”, lecz raczej uważa je za przekleństwo.
Wobec podobieństwa głównych rysów na daleki plan schodzą różnice między epoką, w której powstał ów portret, a dniem dzisiejszym. Ich przytoczenie znacznie ułatwiłoby zresztą zabawę, do której chcę Państwa zaprosić. Pytanie brzmi: kto i pod wpływem jakich wydarzeń pisał, jak poniżej, o ówczesnej Polsce i Polakach? Jednocześnie zaś o nas samych, bo przecież z niewielkimi korektami można by ten tekst publikować wkrótce po każdym z niezliczonych polskich przełomów. Nagród nie przewiduje się. Poza tą, która z pewnością czeka na męża opatrznościowego, który by zdołał znaleźć rozwiązanie zagadki polskiej bezdziejowości.
„Niejednego z nas, którzyśmy […] zaczynali jakby nowy żywot Polski pod hasłem rewolucji moralnej, trwożą dziś w naszym życiu publicznym uczynki i dążności, zmuszające do spoglądania z niepokojem w i tak już pełną zasadzek i niebezpieczeństw przyszłość. […]
Kto bacznie patrzy, ten z łatwością zauważy, że troską, jaka zaprząta dziś sfery oficjalne, jest troska wyłącznie o trzy główne czynniki: o prezydenta, sejm i rząd. […] a co zostaje dla społeczeństwa, dla którego konstytucja przede wszystkim jest pisana? Ważne jest, jak mają się urządzić trzy władze państwowe, aby sobie nie wchodzić w drogę. Troska o czwarty czynnik państwa, o los człowieka i obywatela, znikła niepostrzeżenie z umysłów mężów stanu. […]
Pojemność ludzka na dziejące się pokątnie zło, na ciemne kulisy życia zbiorowego jest ograniczona, a cierpliwa odporność, wystawiana zbyt często i zbyt długo na próbę, na koniec się urywa w nieprzewidzianym miejscu, na nieoczekiwanym, z ubocznych tylko względów bardziej strasznym niż inne wydarzeniu. […] Tymczasem władze i komeraże między nimi stały się środkiem i celem same w sobie i same dla siebie, a wzgardzone społeczeństwo stało się tylko umożliwiającym tę partię gry […] <robotem>. […]
Czy maszyna państwowa, zagarnąwszy pozornie i formalnie w swoje tryby wszystkie dziedziny życia i operując niby to masami i wielkimi cyframi, nie utraciła w gruncie rzeczy łączności z prawdziwym życiem narodu, z jego duszą? I czy nie kołacze w próżni, tkając powietrze jak warsztaty w bajce Andersena o nowych szatach cesarza?
[…] Nową Polskę chciano oprzeć na miłości do pozytywnych stron życia. Ale i tych uczuć naużywać nie wolno, gdyż z zasługi mogą stać się zdrożnością.
[…] wszystkie dawne i nowe zasługi otrzymały słuszną i prawem przewidzianą nagrodę w postaci rent, koncesji, posad, orderów, wysokich stanowisk i uznania. I dziś jednak wielu zostało pominiętych, wielu prostych i skromnych z własnej woli trzymało się z daleka od zaszczytów – wśród tych natomiast, którzy otrzymali wszystko, znaleźli się ludzie, którzy nie poczuli sie dostatecznie docenieni. […] żądają wciąż, przy każdej sposobności prawa osłaniania swoimi zasługami wszystkiego, cokolwiek uczynią. Stało się to już też swego rodzaju moralnym <immunitetem>. […]
Wielu ludzi odczuwa omówione tu dążności i postawy moralne oraz wynikające z nich fakty jako osobistą klęskę duchową. Ale zło i grzech mają jednak w sobie i coś wyzwalającego. Człowiek, co ich doznał, doznaje razem tego, co ludzie nazywają natchnieniem klęski. Wstrząśnięty do głębi, budzi się z powszedniego zaspania, szuka twórczych myśli, twórczych wyjść, zbawiennych poprawek niepomyślnego stanu rzeczy. Szuka z radością większą niż w dobie zwykłego powodzenia. Nie z radością […] tych, co cieszą się zawsze, bo nic nie wiedzą i nie chcą wiedzieć, i z wyżyn swej absolutnej niewiedzy prawią nauki moralne o potrzebie optymizmu. Szuka z radością tragiczną […], co patrzy w twarz zdrożności i wierzy, że zło da się w granicach obecnego stanu rzeczy naprawić. A gdyby to zawiodło, nie traci nadziei […] na […] pokolenie, które lepiej niż my wytrzyma próbę wolności i próbę dojścia do siły i do władzy.”
Aleksander Kopiński
05 czerwca 2009 o 12:34
czyzby pod plaszczykiem natchnionej historiozofii, twardej dziejowej teleologii, tego wszystkiego, co tak bardzo charakteryzuje ducha polskiego (o ile on jeszcze zyje) miala sie skrywac tak naprawde jakas nasza wersja paradygmatu kojeve’owskiego
historia umarla?
a moze jej nigdy nie bylo?
tylko wieczne nasze teraz?
Odpowiedz
05 czerwca 2009 o 13:11
Faktycznie silna, męska, podmiotowa Polska zeszła z tego świata z górą dwieście lat temu. Ta, co niekiedy od tamtych pór istnieje, rzadko kiedy bywa czymś więcej niż łupem, a więc przedmiotem dziejów.
Odpowiedz
barbarzyńca Napisał:
czerwiec 5th, 2009 o 13:41
A wiec Kali-Juga! Obserwatorze, Ty tradycjonalisto integralny!
Odpowiedz
06 czerwca 2009 o 20:59
No kto to kurka jest?
Odpowiedz
Obserwator Napisał:
czerwiec 7th, 2009 o 14:43
A może by tak najpierw mały wysiłeczek, nieco pomyśluneczku i pozgadywanka, leniuszku?
Odpowiedz
07 czerwca 2009 o 0:49
Obserwator napisał: „Faktycznie silna, męska, podmiotowa Polska zeszła z tego świata z górą dwieście lat temu”.
Jak to? Teraz to MY jesteśmy silną, męską, podmiotową Polską! Na potwierdzenie możemy użyć ultramęskiego wyrazu „kurwa”. Kurwa!
Odpowiedz
07 czerwca 2009 o 21:55
Styl podobny trochę do Artura Górskiego. Zgadłem? ;)
A co do samej idei pozahistoryczności to Stachniuk się przypomina. Tylko u niego podmiotowość utraciliśmy za Mieszka ;).
Odpowiedz
Obserwator Napisał:
czerwiec 8th, 2009 o 8:35
To nie górski, ale ciekawe, że zauważyłeś podobieństwo stylu, bo autor jest z zupełnie innej, że się tak wyrażę, parafii.
Co zaś do Stachniuka, to lepiej z nim stracic niż zyskać z jakimś bigotem od pseudopolityki histerycznej ;-)
Odpowiedz
08 czerwca 2009 o 10:37
Jaka jest odpowiedz, do cholery, mam dosc!!!!
Odpowiedz
Mariola z Opola Napisał:
czerwiec 8th, 2009 o 10:58
Ja tesz umieram z ciekawosci. By ktoś podał choć pradowpodobne okolicznościi czasowe pubilikacji! Może Październik 56? Wtedy zdajsie likwidowano urząd prezydenta PRL razem z piastującym go Bierutem… Alle sama dokładnie nie pamietam, za młoda jestem ;-(
Odpowiedz
08 czerwca 2009 o 13:14
wygląda na to, że to Marysia Dąbrowska. Musiałbym sięgnąć do biblioteki, żeby podać tytuł oryginału.
Odpowiedz
Kombatant Napisał:
czerwiec 8th, 2009 o 14:22
Ta od Nocy i Dni z wg Wieslawa P. Szymanskiego nieuporzadkowanym zyciem seksualnym ktore ja zawiodlo do stalinizmu?
Odpowiedz
Obserwator Napisał:
czerwiec 9th, 2009 o 0:39
Brawo! Rzeczywiście jest to tekst Marii Dąbrowskiej ogłoszony w 1931 roku w „Wiadomościach Literackich”. Rewolucją moralną i początkiem nowej Polski był w nim przewrót majowy, a kroplą, która przelała czarę goryczy – oczywiście sprawa brzeska. Gratulacje dla zwycięzcy quizu. Czy zdradzi nam Pan, co naprowadziło go na właściwy trop?
Odpowiedz
09 czerwca 2009 o 2:12
Muszę przyznać, że dedukcja była nastepująca: 1. stylistyka bardzo charakterystyczna dla lat 30. – pełna patosu i mocno wartościująca 2. kluczowym sformułowaniem była właśnie „rewolucja moralna”, która jest pojąciem wziętym od Abramowskiego (przywoływał te źródła bodaj Ludwik Dorn) 3. skoro jednak nie pasowało to stylistycznie do Abramowskiego, to trzeba było szukać w okresie międzywojennym tych autorów, którzy nawiązywali do rewolucji moralnej – wybór był spory, ale od czegóż jest niezastąpiony google :-)
Zaiste „Rodowody niepokornych” są książką proroczą…
Odpowiedz
Obserwator Napisał:
czerwiec 9th, 2009 o 8:38
Faktycznie spośród uczniów Abramowskiego Dąbrowska chyba jako jedyna doszła do znaczenia, które czyni ją guglowalną ;-)
Odpowiedz
Mariola z Opola Napisał:
czerwiec 15th, 2009 o 10:42
Wspaniałe! Sam nigdy bym się nie domyśliła. Co za szoka 8-o
Odpowiedz