WOJCIECH WENCEL Oda do śliwowicy
i zstępuje śliwowica do piekieł wraca do wnętrza
ziemi między pot nawóz i prochy z których powstała
aby po trzech miesiącach wstąpić do naszych ciał
w Jasenice przy stole nakrytym białymi płatkami
a ta która zstąpiła jest tą która wstępuje
NIKODEM BOŃCZA-TOMASZEWSKI Postmesjanizm. Najnowsze sposoby prawicowego myślenia
Modernizacja staje się zatem drogą prowadzącą do świata liberalno-konserwatywnej utopii. Droga byłaby tu zresztą trafniejszą metaforą niż „ciepła woda w kranie”, ponieważ polskie drogi uosabiają polskie marzenia i kompleksy modernizacyjne. Jakości polskiej drogi doświadcza każdy Polak, a każda podróż samochodem jest okazją do narzekań nad stanem dróg, które przechodzą w krytykę władzy, państwa, narodu, polskości jako takiej, zależnie od temperamentu i nastroju podróżnych. Polska droga jest wyrzutem, obrazą, symbolem polskiej niemożności. Ogniskuje w sobie wszystko to, co Ewa M. Thompson identyfikuje jako modernizacyjne kompleksy charakterystyczne dla myślenia postkolonialnego.
MICHAŁ ŁUCZEWSKI Gdy demony śpią, budzi się rozum
W ostatecznym rachunku okazuje się, że K+M+H nie potrafili zapanować nad symbolami, których używali. W konsekwencji to symbole nad nimi zapanowały, wchłonęły ich. Nazwiska zarówno Machiavellego, jak i Hobbesa stały się synonimami zła. Jednak podczas gdy Hobbesa nazywano jedynie „starym diabłem”, Machiavelli jako Old Nick stał się jego uosobieniem. […] O opętanie podejrzewano nawet Kartezjusza. „Według świadectwa Marcina Lutra – pisał Maritain – sam diabeł przekonał go o bezsensowności Mszy świętej. <Geniusz> oświecający Kartezjusza okazał się bardziej dyskretny. Ale czy dojrzały umysł może sobie wyobrazić, że duchy nieczyste nie interesują się filozofami, a rządzą wyłącznie czarownikami?”
RAFAŁ TICHY Manifest neomesjanistyczny
Prosta konstatacja, że każdy naród ma jakąś misję do spełnienia w dziejach, jest słuszna, godna uwagi, podjęcia i rozważenia. Jest to jednak tylko jeden z ważnych aspektów mesjanizmu. A jednak sprowadzenie jego ducha tylko do tego wymiaru byłoby zubożeniem, bezpiecznym teologicznie i historiozoficznie wyprostowaniem, a tym samym odarciem z całego dramatyzmu i głębi. W centrum mesjanizmu jest bowiem przede wszystkim pytanie o sens cierpienia w dziejach narodu, o to, dlaczego nasi bohaterowie giną, dlaczego nasze powstania upadają, dlaczego są palone nasze domy i wyśmiewane nasze marzenia. Mesjanizm tym więc różni się od misjonizmu, czym stwierdzenie, że każdy człowiek jest do czegoś w planach Bożych powołany, od pójścia dużo dalej, czyli próby odpowiedzi na pytanie, jaki sens mają cierpienie i przegrana w jego życiu i powołaniu. A to pytanie zawsze stawia nas przed tajemnicą zła i zbawienia, przed tajemnicą zwycięstwa płynącego z odrzucenia. Przed tą tajemnicą, w której tak duży udział miały dzieje naszego narodu.
JERZY SOSNOWSKI Eschatologia i polityka
W myśl jednej katolickiej koncepcji człowiek może i powinien schronić się podczas duchowej wojny w „murach wiary”, wzniesionych przez instytucjonalny Kościół, którego rozstrzygnięciom przypisuje się ten sam (lub prawie ten sam) autorytet, co słowom Pisma Świętego. W myśl drugiej koncepcji, również katolickiej, najważniejsze jest, że „ku wolności wyzwolił nas Chrystus” (Ga 5,1), że „póki żyjesz i tchnienie jest w tobie, nikomu nie dawaj nad sobą władzy” (Syr 33,21), że wreszcie sumienie człowieka jest ostateczną instancją, rozstrzygającą, co mu czynić wypada, i że nawet gdyby sumienie podpowiadało człowiekowi, iż Jezus nie jest Mesjaszem, nie wolno by mu było głosić czegoś przeciwnego (to twierdzenie św. Tomasza z Akwinu). Nie idzie więc o zakwestionowanie wspólnoty wierzących (to znaczy Kościoła), tylko o uznanie, że istnieje jedynie „święty Kościół grzesznych ludzi” i dlatego rozstrzygnięcia hierarchów nie zwalniają jednostkowego sumienia od wyborów na własne ryzyko.
Ankieta apokaliptyczna
TOMASZ GABIŚ: Boję się, że wytężanie oczu przy wypatrywaniu „znaków apokalipsy”, mogłoby nieodwracalnie nadwerężyć mi wzrok. Przeczuwam, że „apokaliptyczny kop” łatwo może zakończyć się nudą, duchową frustracją i wewnętrznym wypaleniem (jak pisał sufi Dżalaluddin Rumi, „Upojenie upojeniem, ale po każdym upojeniu przychodzi ból głowy”).
JACEK KOPCIŃSKI: Moja apokalipsa przypomina raczej tę nierzadką dziś sytuację, kiedy mężczyzna u szczytu kariery wprowadza się z rodziną do nowego mieszkania, by po kilku latach zorientować się, że we wszystkich domownikach budzi odrazę i strach. Czuje wtedy wielkie rozgoryczenie, zaczyna się więc mścić i szybko wytacza bliskim proces. Każdy ich dzień to kolejny dzień rozprawy, która zazwyczaj kończy się w prawdziwym sądzie, o ile do domu, który okazał się zimnym hotelem, nie przyjdzie anioł.
ZBIGNIEW MIKOŁEJKO: Zagłada nie ma i nie może mieć takiego sensu. Jest ona bowiem najstraszliwszym produktem nowoczesności, która przemieniła się w „biowładzę” (to pojęcie Michela Foucaulta) i w swoim centrum postawiła „nagie życie” oraz skazanego na nie homo sacer – świętego i zarazem przeklętego człowieka, którego można zabić, nie obawiając się kary. Człowiek w ręku biowładzy, coraz bardziej poszerzającej swe prerogatywy, przemieniony został zatem w „podatne ciało”, w emanację natury całkowicie opanowanej przez kulturę i poddanej kontroli.
RAFAŁ SMOCZYŃSKI: Twierdząc, że mesjanizm nie różni się od innych gier językowych, nie można jednocześnie przeoczyć jego demaskacyjnej funkcji (ta uwaga dotyczy idealnego modelu mesjanizmu). Zapewne w większym stopniu niż rozpowszechnione obecnie gry językowe projekt apokaliptyczny (obok innych dyskursów demaskacyjnych) ujawnia traumatyczny i nieredukowalny brak stojący u podstaw jego istnienia, tym samym osłabia pokusy wszelkiego rodzaju postaci metafizyki obecności (której imion jest legion).
ADAM WIELOMSKI: Apokalipsa w czasach nowoczesnych interesowała analityków prawicy i lewicy. Jedynie barbarzyński liberalizm, trwający w samozadowoleniu z gnuśnej tolerancji i materialnej prosperity, mógł zaniedbać tematykę apokaliptyczną.
Zawsze czeka nas nowy romantyzm. Rozmowa z prof. BOGUSŁAWEM DOPARTEM
Mickiewicz jest pisarzem chrześcijańskim, bo ma przecież w twórczości koneksje bizantyńskie i protestanckie, […] traktuje chrześcijaństwo niebezwyznaniowo, Kościół i papiestwo uważa za nieredukowalny podmiot dziejów Europy i świata. Pomysł Marii Janion znam z grubsza, bo książki [„Niesamowita Słowiańszczyzna”] nie dokończyłem czytać, zniechęcony nie treścią, lecz metodą wywodów. Wydaje mi się ten pomysł nieoryginalny na tle XX-wiecznych prób z nurtu słowiańskiego neopogaństwa, a także współczesnych nastrojów newage’owych. Powiem krótko: ja nie ubolewam nad brakiem mitologii w polskiej kulturze, bo to II część „Dziadów” Mickiewicza tworzy najpełniejszy w literaturze europejskiej model mitopoetyckiej ludowości, oparty zresztą i na słowiańskich, i na śródziemnomorskich tradycjach. Romantyzm, sądzę, wyczerpał wszystko, co najważniejsze z „chłopskich źródeł kultury”.
Chrystus czy Winkelried? Rozmowa z dr. ELIGIUSZEM SZYMANISEM
Słowacki był przekonany, że odczytał poprawnie mesjaniczne przesłanie „Dziadów”. Był więc zdziwiony sposobem, w jaki odebrała utwór większość czytelników. Jeszcze bardziej jednak zaskakiwał go fakt, że Mickiewicz niewłaściwych interpretacji nie prostował, mało tego, że sposób, w jaki powtórzył historiozoficzny przekaz w „Księgach narodu polskiego”, dawał argumenty tym, którzy chcieli czytać „Dziady” jako dzieło niosące pocieszenie w wymiarze politycznym. W największym uproszczeniu można więc powiedzieć, że „Kordian” Juliusza Słowackiego powstał dla „wyprostowania” przesłania „Dziadów”. Nie tylko „Kordian” zresztą. W jakiejś mierze główne dzieła Słowackiego były odpowiedzą na dzieła Mickiewicza. Kiedy autor „Pana Tadeusza” dążył do idealizacji narodowej przeszłości, autor „Balladyny” i „Lilli Wenedy” przekornie pokazywał, że bohaterka, pochodząca z idealizowanego przez Mickiewicza ludu, która dążyła do zdobycia władzy u progu polskiej państwowości, bynajmniej nie była idealna. Lechici zaś, tworzący podstawy tej państwowości, ani trochę nie byli lepsi od innych najeźdźców.
KAZIMIERZ MALINOWSKI Idzie wojna
Geopolityczna wizja Orwella z „1984” przystaje prawie jak ulał do obecnej sytuacji. Zostały na scenie trzy bloki: Oceania, Eurazja i Wschódazja. Europa pod niemieckim przewodnictwem wchodzi w coraz ściślejszy sojusz z Rosją, zmierzając do utworzenia eurazjatyckiego supermocarstwa. Wiano Rosji to nieograniczone praktycznie zasoby surowców energetycznych i parasol atomowy, który Federacja może rozciągnąć nad osamotnioną Europą, co zachorował jej zaatlantycki alfons. Federacja Rosyjska to jedyne państwo, przed którego unicestwiającym potencjałem Stany i reszta globu czują jeszcze respekt. Jeśli świat uniknie wojny na pełną skalę z zastosowaniem jądra, to właśnie dzięki rosyjskiej przeciwwadze, którą Janki chcą gorączkowo zniwelować systemem obrony przeciwrakietowej.
MAREK CHLEBUŚ Wspólny umysł
Na nowe milenium nad ideą globalnej rozumności pochylił się Watykan. Papieska Rada Kultury i Papieska Rada do Spraw Dialogu Międzyreligijnego w dokumencie „Jezus Chrystus dawcą wody żywej. Chrześcijańska refleksja na temat New Age”, przestrzegają: „Globalny mózg potrzebuje instytucji, za pomocą których mógłby rządzić, a inaczej mówiąc, potrzebuje po prostu światowego rządu. Aby poradzić sobie ze współczesnymi problemami, New Age marzy o duchowej arystokracji w stylu Platońskiej republiki”. Niech Bóg ma ich w swojej opiece.
SEBASTIAN REŃCA Stat crux
Tamtej nocy nie upiłem się, jak to miałem w zwyczaju. Świt zastał mnie, jak wałęsałem się po ulicach. Ludzie szybkimi krokami szli do pracy. Skuleni i zamknięci w sobie. Byłem do nich podobny. Bezmyślnie gapiłem się przed siebie, kiedy zakręciło mi się w głowie. Chciałem gdzieś usiąść, ale nigdzie nie było ławki. Na szczęście w pobliskim kościele otwarli drzwi do świątyni na poranną mszę. Wszedłem do środka ostatkiem sił. Przed oczami miałem tylko białe plamy. Wymacałem rękami ławę i ciężko zwaliłem się na nią. Zamknąłem oczy. Ogarnęła mnie ciemność i muzyka. Dźwięki płynęły z organów. Nie miałem pojęcia, czyje to nuty, ale poczułem się jak wśród aniołów.
SZCZEPAN TWARDOCH Pola
Kopnął ją w żebra i już leżała w błocie, twarzą do ziemi, a on postawił but na karku Poli i skinął uprzejmie na Majordomusa. Ten podszedł, uścisnęli sobie dłonie i Majordomus patrzył na pośladki dziewczyny, na jej jasne włosy i na baronowy trzewik i grała, wzbierała w nim krew. A Pola leżała w błocie i czuła całą swoją skórą to błoto, jego drobne, pozlepiane wodą grudki. Zaraz przed jej twarzą była twarz zabitego parobka. Parę kroków dalej, twarz jej męża, który też, ze związanymi rękami, leżał w krwawym szlamie. Patrzyła na swojego męża ze smutkiem. Czemuś nie umarł razem z nimi, nie musiałbyś oglądać mnie takiej – mówiły jej oczy i on również żałował.
WOJCIECH CHMIELEWSKI Nie zginąć w tłumie
Będącemu w stanie grzechu człowiekowi, wciąż uparcie przyznającemu się do Jezusa, „postchrześcijański świat” podpowiada łatwiejsze, własne rozwiązania, pozorne znaczenia i iluzje, prowadzące zawsze w ciemność. Zaczynamy w niej błądzenie. Po pewnym czasie najczęstszą postawą jest zamknięcie się w sobie, uporczywe trwanie na okopanych pozycjach i lękliwe wyczekiwanie, co przyniesie następny miesiąc, rok. W istocie ma miejsce powolna redukcja osoby do roli niewolnika, tracącego z oczu horyzont własnej wolności. Czy będzie praca? Czy dzieci będą zdrowe? Kredyt spłacony? Życie przecież mija tak szybko. Już po kilku latach takiej egzystencji w sposób naturalny następuje śmierć duchowa, czyli stan, w którym człowiek nie ma już nawet siły (nie wspominając o potrzebie), by spojrzeć na siebie z perspektywy innej niż termit, instynktownie wznoszący skomplikowany kopiec. Śmierć w tłumie.
WOJCIECH WENCEL Głupkiem jestem w swojej wsi
Do Petrkova Reynek wrócił po zakończeniu wojny. Niestety, po przejęciu władzy przez komunistów w 1948 roku majątek stał się częścią Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej (Jednotné Zemědělské Družstvo – JZD). Rodzina byłego właściciela znalazła w nim zatrudnienie na niezbyt eksponowanych stanowiskach. Starszy syn Daniel został kierowcą ciężarówki, młodszy Jiří przyjął etat oborowego, a senior rodu pracował jako robotnik rolny, zajmując się m.in. gotowaniem ziemniaków dla świń. Z głębi domu śledziła te poczynania Suzanne, autentyczna dama, której nowa władza odebrała możliwość kontaktowania się z rodziną we Francji.
MAREK HORODNICZY Nowe epifanie piękna
Kompozytor odbył serię wizyt w gotyckich kościołach Gdańska, by nagrywać w nich dźwięki, które pozostawiają wierni odwiedzający świątynię (szmery, szuranie, stuki), niesamowite pogłosy, tykanie zegara, brzmienie (przede wszystkim echo) organów. Zarejestrował również śpiew w wykonaniu emerytowanego tenora operowego Stefana Cejrowskiego i sopranu Mai Siemińskiej. Praca realizacyjno-studyjna polegała na tworzeniu osnowy rytmicznej z tak nietypowych dźwięków, jak np. wzmocniony pogłos dzwonków czy ludzkich kroków. Nade wszystko jednak efekt, jaki uzyskał poprzez misterne tkanie przejmujących kompozycji z nagranych w kościołach „resztek dźwięków”, to ożywienie wnętrza, w którym obecny jest Najświętszy Sakrament. Tym samym udało mu się usensownić następujący paradoks: dźwięk niemal pustej świątyni wcale nie oznacza, że w tym bardzo konkretnym, sakralnym wnętrzu nie tętni życie. Odwrotnie, daje głębokie poczucie autentycznej, nie zapośredniczonej w nawet najpiękniejszej metaforze tajemnicy wiary. Tym samym wchodzi w obszar przeżycia religijnego, angażującego konkretnego człowieka w relacji z Bogiem.
RADOSŁAW WIŚNIEWSKI Odpowiedź JP2. Zawsze apokryf
Tamtego Papieża nie ma, ale co gorsza, nie ma żadnej pewności, że istnieje jakiś zbiorowy adresat tego „Listu do artystów” gotowy, aby odpowiedzieć nań inaczej niż znakiem krzyża i padnięciem na kolana. Bo jacyś adresaci się znajdą, ale nie będą mieli w tej rozmowie do powiedzenia nic poza „Bóg zapłać” – w słowie, uczynku i zaniedbaniu. Papieski list proponuje bowiem zestaw pojęć, które wypadły z użycia przynajmniej w tych rozmowach o sztuce, literaturze i poezji, których mam przyjemność nasłuchiwać. Przywołam niektóre: „powołanie artysty”, „natchnienie” (złączone intuicyjnie z tchnieniem), „służba artysty” (połączona z wcześniejszym „powołaniem”), „komunikacja”, „piękno”, „dobro”, „prawda”, „dobro wspólne”, „powinność”, „odpowiedzialność” (za swoje dzieła, za wynikające z ich istnienia konsekwencje), „tajemnica”, „nadawanie sensu”, „epifania”. My tak ze sobą o poezji prawie nie rozmawiamy i trudno sobie wyobrazić, aby przedstawiciele młodego pokolenia, wstępującego na scenę poetycką – Julka Szychowiak, Przemysław Witkowski, Konrad Góra, Tomasz Pułka – zechcieli się takim zestawem pojęć porozumiewać.
FILIP MEMCHES Wszyscy głosujemy na Lindbergha (list do Philipa Rotha)
Alternatywna historia, którą Pan przedstawia, skłania do refleksji nad narodzinami konformizmu w obliczu zła. Podobnie jak w innych swoich utworach, przełamuje Pan tabu własnej grupy etnicznej, tyle że tym razem nie chodzi o jarzmo surowej, patriarchalnej obyczajowości żydowskiej tłamszącej dojrzewające libido nastolatka. Pańskie przesłanie ma charakter społeczno-polityczny. Obnażony bowiem zostaje konformizm Żydów, którzy zamiast solidarności etnicznej wybierają służalczość wobec antysemickiego reżimu.
ALEKSANDER KOPIŃSKI W zaklętym kręgu Polski zdziecinniałej
Rymkiewiczowska metafora nie tyle zatem się wywraca, ile zostaje wprost przenicowana. Skoro bowiem czołg nie był pułapką i w ogóle żadnej pułapki nie było, to powstańcy, reprezentujący tu wszystkich Polaków, rzeczywiście okazują się ofiarami losu, jednak nie w symbolicznym, lecz potocznym sensie – wpadli wszak w pułapkę zastawioną przez siebie samych. Co wygląda na całkiem trafny symbol i sierpnia’44, i września’39, i wielu innych kart w narodowej „kronice zapowiedzianej śmierci”. Ale odwrotny od zamierzonego przez autora „Kinderszenen”.
ARTUR NOWACZEWSKI Żulczyk, wnuk Tyrmanda
Podobnie po ukazaniu się „Radia Armageddon” Krzysztof Varga uznał tę książkę za pierwszą powieść „pokolenia emo”. Współautor „Parnasu bis” dziś gubiący się w młodej kulturze niczym ramol, który stracił orientację, to widok dość zabawny. Oczywiście (takie dziś czasy) natychmiast zareagował na tę chybioną gazetową etykietkę sam Żulczyk, zamieszczając na swoim blogu odpowiednią epistołę o tym, że żadne to „pokolenie emo”, że przy pisaniu „Radia” inspirował się twórczością tych a tych zespołów etc. itd. Podejrzewam zresztą, że młodzi czytelnicy Żulczyka o recenzji Vargi dowiedzieli się z rzeczonego bloga i otrzymali już informację przefiltrowaną przez autora powieści.
MAREK HORODNICZY Faszysta Kinski pragnie miłości
Mimo hippisowskiego języka i koszuli w kwiaty Kinski odpalił przed publicznością – przynajmniej jeśli chodzi o tekst – najprawdziwszą Dobrą Nowinę. Wprawił tym w konsternację ok. 4000 widzów. Artysta i wygłaszany przez niego monolog spotkały się z okrzykami dezaprobaty i pogardy. Na słowa Jezusa o ubóstwie tłum odpowiadał: „On przecież ma już swój milion z filmu”.
MARCIN CIELECKI Demon pośpiechu
Może tytułowi bieguni sprawdzają się jako metafora afektywnego bycia w świecie. Pęd do przodu w obawie przed pożerającym dusze Złym. Każde zatrzymanie się jest przyszpileniem, bolesnym utwierdzeniem na miejscu, podczas gdy świat się wymyka, jest niejednoznaczny. Pożerane są myśli i marzenia, życie staje się automatyczne. Wszystko, co zastane, staje się zaszufladkowane, skatalogowane. Kredyt, nudna praca, korporacja marazmu. Czy jesteśmy współczesnymi biegunami? Czy zalew literatury podróżniczej jest próbą rozbudzenia w nas – zapracowanych i zaganianych – marzeń, oddechu wolności?
SŁAWOMIR LISIECKI Feliks eurosceptyk
Cechą, jaka szczególnie rzuca się w oczy na obecnym etapie integracji europejskiej, jest szerzący się aprioryzm przyjmowanych rozwiązań. Szereg unijnych regulacji zmierza nie do (ewentualnego) usystematyzowania istniejących przejawów życia społecznego i gospodarczego, ale „do formuł, do których nagina następnie życie rzeczywiste”. Tytułem przykładu można tu wskazać regulacje dotyczące kwot mlecznych, udziału pracowników w zarządzaniu przedsiębiorstwami czy dobrostanu zwierząt – ciekawym przypadkiem jest Dyrektywa Rady Wspólnot Europejskich (91/630/EWG) ustanawiająca minimalne normy ochrony świń, która zawiera regulacje tak kazuistyczne, że ustępuje im nawet osławiona krzywizna bananów (świnie nie mogą być stale trzymane w ciemności; podłogi w pomieszczeniach dla świń muszą być gładkie, lecz nie śliskie; miejsce do leżenia nie może źle wpływać na samopoczucie świń; jeżeli stosuje się światło sztuczne, czas jego działania w ciągu doby powinien być co najmniej taki sam, jak dostępność światła dziennego, czyli z reguły między godziną dziewiątą a siedemnastą itp.).