Tego się boimy. Powrotu żywej pamięci narodowej. Bo jeśli prezydent Lech Kaczyński zostanie pochowany na Wawelu, będzie to pomost łączący Polskę dawną i dzisiejszą. Potwierdzenie wspólnoty polskiego losu, który jednoczy żywych i umarłych. Podanie do publicznej wiadomości, że wielkie wydarzenia z udziałem Boga nie odeszły bezpowrotnie w przeszłość, ale dzieją się również tu i teraz. I wymagają od nas zajęcia stanowiska. Przecież nie chcemy znowu śnić o polskich upiorach, chochołach, wieszczach, prorokach. Chcemy żyć w spokoju, robić kariery, zakładać firmy i „mieć auta” (autentyczny argument z komentarza na blogu). I nie słyszeć tego nieznośnego, wampirycznego głosu: „Powstań, Polsko, skrusz kajdany! Dziś twój triumf albo zgon!”. […]
Królowie, marszałek, wieszczowie narodowi? Czy Lech Kaczyński jest od nich mniejszy, czy też dorównuje im pod względem zasług dla Polski? Powiem otwarcie: a jakie to ma znaczenie? Jakie znaczenie ma skala politycznych czy kulturalnych osiągnięć wobec znaku opatrzności, którego byliśmy świadkami? Poprzez katastrofę pod Smoleńskiem przemówił do nas sam Bóg. Namaszczając przywódcę Polaków tragiczną śmiercią, tuż obok mogiły polskich oficerów w Katyniu, włączył go w poczet przewodników prowadzących nasz naród przez historię.
[…] Prezydentura Lecha Kaczyńskiego była raczej okresem marzeń. Niespełnionych, bo zablokowanych przez ludzi postkomunistyczno-postsolidarnościowego sojuszu. Ale właśnie te podeptane marzenia nadają postaci prezydenta arcypolski rys. […]
Zatem do zobaczenia, Panie Prezydencie. Niech Ci bije dzwon Zygmunta. Ale póki żyjemy na tej ziemi, rozbudzaj nasze marzenia, wspieraj nasze wysiłki i błagaj Boga o opiekę nad Polską. Twoi sąsiedzi z wawelskich krypt mają w tym spore doświadczenie. Na pewno się przyłączą.
Wojciech Wencel
———-
Fragmenty tekstu przytaczamy za stroną internetową autora.
16 kwietnia 2010 o 16:21
Panie Wojtku nie zawiodł mnie pan.Nadal jasna strona księżyca.
Życze utrzymania w lidze Arce mimo,ze musielismy z braćmi w Poznaniu wygrać.
Odpowiedz
17 kwietnia 2010 o 10:36
„Poprzez katastrofę pod Smoleńskiem przemówił do nas sam Bóg”.
Byłbym wdzięczny, Wojtku, gdybyś mówił za siebie. Mimo ogromu tragedii wciąż jestem zdania, że jeżeli przemawiamy do Boga, to jest to modlitwa; jeśli sam Bóg przemawia do nas, to są zaburzenia psychiczne.
Odpowiedz
17 kwietnia 2010 o 14:18
Miłoszu, Bóg jest Panem historii i przez nią daje znaki narodom. Podobnie jak jest Panem każdej indywidualnej historii, każdego prywatnego życia, w którym objawia swoją wolę przez konkretne fakty. Tego doświadczali i doświadczają chrześcijanie, poczynając od Jana Pawła II a kończąc na takich żuczkach jak ja. Rozumiem, że nie masz takiego doświadczenia i rozumiem to, bo sam do niedawna miałem problem z przyjęciem tej prawdy. Proszę tylko, żebyś to uszanował i nie zrównywał elementarza chrześcijaństwa z chorobą psychiczną.
Odpowiedz
17 kwietnia 2010 o 17:02
Szanuję i nie zrównuję. Zauważ jednak, że w Twoim artykule to „my, nas” można łatwo odczytać jako odnoszące się nie tylko do osób podzielających Twój pogląd na dawanie znaków przez Boga, a do większej zbiorowości, np. do wszystkich mieszkańców Polski. A na to nie ma zgody i nie może być, po prostu.
Odpowiedz