Nowoczesność postawiła Kościół katolicki w dość osobliwym położeniu. Zamiast odpowiadać na wyzwania Ewangelii, zamiast zajmować się sprawami ostatecznymi, ludzie Kościoła – zarówno reprezentujący duchowieństwo, jak i laikat – są zmuszeni bronić obecnie prawa naturalnego. Szczególnie wiek XX, naznaczony totalitarnym komunizmem i relatywistycznym demoliberalizmem, ustawił chrześcijan w roli obrońców takich wartości jak honor, obowiązek, wierność, rodzina, ojczyzna, dobro wspólne – wartości, które były poważane przez starożytnych pogan.
Tak więc to nie w imię Jezusa Chrystusa Kościół sprzeciwia się dziś aborcji czy eutanazji. Robi to, bo życie ludzkie jest jedną z wielu wartości naturalnych, które powinny być drogowskazami w polityce. Z tego powodu uczestnictwo w niej chrześcijan nie ma charakteru zaangażowania wyznaniowego. I warto sobie z tego zdawać sprawę, kiedy jesteśmy atakowani przez niechętną Kościołowi, liberalną opinię publiczną w ramach walki z klerykalizmem. Powinniśmy być antyklerykałami, bo sojusz tronu z ołtarzem nigdy nie służył ani tronowi ani ołtarzowi. Dlatego tak istotne, a zarazem niezwykle trudne jest kroczenie drogą wskazywaną przez Kościół, a zarazem zdejmowanie z Kościoła jako instytucji odpowiedzialności politycznej.
Ale nie pomijajmy też ponadczasowego spojrzenia na politykę, jakie daje nam perspektywa chrześcijańska. Chrześcijaństwo nie jest w swoim jądrze prawem naturalnym, ale cudem, łaską, ekscesem. Carl Schmitt pisał, że pojęcia polityczne to zsekularyzowane pojęcia teologiczne. I tak też jest w przypadku cudu. W polityce to jest coś, co funkcjonuje wbrew wszelkim regułom, wbrew prawu krajowemu czy międzynarodowemu. Tu nie chodzi bynajmniej o afirmację bezprawia tylko o charakterystykę pewnego stanu rzeczy.
Nie ma się co dziwić, że politycy w kampaniach wyborczych odmieniają przez wszystkie przypadki takie słowa jak „spokój”, „stabilizacja”, „dobrobyt”. Ale słowa te są pewnymi zaklęciami, które nie mają realnego odniesienia do polityki. W polityce zawsze jest jakiś spór, zawsze się ścierają czyjeś interesy. Mamy więc tu do czynienia ze sferą dynamiczną, pełną sytuacji nieprzewidywalnych – „cudów”. Dynamika ta jednak często kryje się za fasadą PR-u lub dyplomatycznych gestów.
Jeśli więc jakiś kandydat na prezydenta twierdzi na przykład, że władze rosyjskie okazują Polsce życzliwość, to neguje podstawowe mechanizmy polityki. Życzliwość narodowi polskiemu mogą okazywać zwykli Rosjanie. I po katastrofie smoleńskiej okazywali nawet coś więcej niż życzliwość. Ale władze rosyjskie kierują się określonym interesem, i jeśli ktoś uważnie śledzi sytuację w polityce międzynarodowej (głosy rosyjskich polityków w sprawie dostaw gazu czy rozmieszczenia w Polsce rakiet Patriot), to widzi, że interes ten bynajmniej nie jest zbieżny z polską racją stanu.
Perspektywa chrześcijańska pokazując nam prawdę o człowieku jako o istocie rozumnej, ale jednak obciążonej dziedzictwem grzechu pierworodnego, pozwala patrzeć na politykę bez PR-owskich narracji o szczęśliwym „końcu historii”, który chcą zadowolonym z życia, grillującym mieszkańcom III RP zakłócić jakieś „oszołomy”. Historia się nie skończyła, a „oszołomy” to wyłącznie pozbawiony treści epitet.
Potrzebny jest więc prezydent, który będzie asertywnie się upominać o interes Polski: nie tylko wobec innych państw, ale także wobec chociażby przybierających na znaczeniu w warunkach globalizacji, anonimowych bezkształtnych sił ekonomicznych. Chodzi o wybranie takiego prezydenta, który będzie miał odwagę – oczywiście z zachowaniem roztropności – stawiać czoła możnym tego świata, nawet jeśli ma się przez to narażać środowiskom opiniotwórczym, bynajmniej nie reprezentującym interesu narodowego czy społecznego. W przeciwnym razie grillowanie zostanie przerwane wcześniej niż nam się wydaje.
21 czerwca 2010 o 13:12
Bardzo dziękuję za ten głęboki i pełen erudycji komentarz. Ja głosowałem na Kaczorka. Zajebiście jest, Komorowski przegra. To już widać choćby po histerii, jaką można zaobserwować dzisiaj na stronach „GóWna”: Holland i inni, pełna mobilizacja, a spot z Michnikiem się nie otwiera, chyba go zdjęli, bo wczoraj ta wódeczka z Urbanem w wieczór wyborczy coś nie posłużyła. Spoksik, wygramy. Adam Lipiński premierem!
Odpowiedz
24 czerwca 2010 o 14:38
Bardzo dziękuję za ten głęboki i pełen erudycji komentarz. Ja głosowałem na Kaczorka. Zajebiście jest, Komorowski przegra. To już widać choćby po histerii, jaką można zaobserwować dzisiaj na stronach „GóWna”: Holland i inni, pełna mobilizacja, a spot z Michnikiem się nie otwiera, chyba go zdjęli, bo wczoraj ta wódeczka z Urbanem w wieczór wyborczy coś nie posłużyła. Spoksik, wygramy. Adam Lipiński premierem!
+1
Odpowiedz
30 czerwca 2010 o 14:17
Oby!
Odpowiedz
02 lipca 2010 o 7:36
Moglibyscie dawac jakies nowe notki? Bo mnie szlag trafia, ze od miesiaca caly czas ta sama. To nie jest zaden portal! To jest komedia!
Odpowiedz
02 lipca 2010 o 10:12
Gnoju, to nie jest portal tylko strona internetowa. A jakieś nowości faktycznie mogliby dać.
Odpowiedz
06 lipca 2010 o 15:15
Bardzo dziękuję za ten płytki i mało czytelny komentarz. Ja nie głosowałem na Kaczorka. Zajebiście jest, Organizator Igrzysk Olimpijskich przegrał. To już widać choćby po histerii, jaką można zaobserwować dzisiaj na stronach „Radia MaRyja” i „Waszego Dziennika”: Ojciec Tadeusz i inni, pełen smutek i piana z ust, a pisuary jak zwykle, myślą, że wygrali(!) Super, tandem Tusk-Komorowski nawet gdyby co dzień ćpali nie narobią Polsce takiej kichy jak dwa mlaskacze: Jacek i Placek…
Odpowiedz