Na stronach książkowych „Plusa Minusa”, weekendowego dodatku do „Rzeczpospolitej”, Aleksander Kopiński w tekście zatytułowanym „Warszawskie peryferia z historią w tle” entuzjastycznie rekomenduje pierwszą powieść Wojciecha Chmielewskiego „Kawa u Doroty”.
„Twórczość Chmielewskiego i jego postawa pisarska są ostentacyjnie niedzisiejsze. Za patronów obrał sobie współczesnych mistrzów prozy realistycznej o ściszonej, niespiesznej dykcji, takich jak Marek Nowakowski i Kazimierz Orłoś. Krótkie frazy i wyraziste, zwięźle kreślone rysunki postaci nadają jego utworom rzadką dynamikę. Nie ma tu prawie wcale wtrętów publicystycznych, od których roi się w prozie rówieśników, często podporządkowanej bardziej celom ideologicznym niż artystycznym. Autor nie hołduje też obyczajom panującym obecnie w środowisku młodoliterackim, unika skandali i nachalnej autopromocji. Woli, by jego książki przemawiały same, przekonując czytelników siłą słowa, a nie reklamiarskiego gestu. Regularność, z jaką renomowane oficyny drukują jego kolejne tomy, świadczy, że wbrew atmosferze naszych pełnych zgiełku czasów ta strategia okazuje się skuteczna” – pisze redaktor „Czwórek”.
Zdaniem recenzenta, „pisanie Chmielewskiego jest nade wszystko wyrazem fascynacji światem rzeczy. W jego książkach nie znajdziemy analizy psychologicznej postaci, które na ogół pozostają nieświadome własnego życia wewnętrznego, nieporadnie usiłując pojąć, co się z nimi właściwie dzieje. Oszczędność warstwy refleksyjnej pozwala za to wydobyć bogactwo wrażeń zmysłowych, które przynosi im niemal każda chwila milczenia, wpatrzenia w okno, dotykania przedmiotów. Także w <Kawie u Doroty> to smakowany świat urasta do rangi głównego tematu. Rodzinna malownicza mieścina bohatera-narratora w Beskidach i zwłaszcza Warszawa, blokowisko Za Żelazną Bramą i ocalałe enklawy przedwojennej Woli, dokąd przeprowadza się wraz z rodzicami, by osiąść na dobre, wyłaniają się z literackiego portretu niemal namacalne”.
Jak bowiem uważa Kopiński, „Chmielewski najchętniej i najciekawiej opowiada bowiem o tym, co kryje się za rogiem, na podwórku, w zaułkach, których nie zauważają przechodnie śpieszący główną arterią. Bohaterów jego książek łączy natura miejskiego flaneura. Penetrują bramy kamienic, wystają na rogach ulic i wypatrują z zadartą głową śladów dawnej świetności fasad lub kontemplują trudny urok oficyn. Z uwagą śledzą życie małych sklepików i zakładów usługowych w suterenach, obserwacja ludzkiego mrowiska to ich najsilniejsza namiętność. Dlatego <Kawa u Doroty> przypadnie do gustu tym, którzy podzielają zamiłowanie do bocznych przecznic i ciemnych od dymu spelunek, innym zaś pomoże przynajmniej ten wybór zrozumieć”.
31 lipca 2010 o 20:43
http://wyborcza.pl/1,99226,8075078,_Kawa_u_Doroty_.html
A w Dużtyym Formacie pan Nowaacki pisał co odwrotnie, że autor nieznanzy za to ksiażaka z psycholowiczna głębia. I komu tu wierżyć!!
Odpowiedz
Kombatant Napisał:
sierpień 1st, 2010 o 0:09
Wyglada na to, ze redaktor rocznika mesjanistycznego przeczytal recenzje w GW i po miesiacu wydrukowal wlasna, napisana w 100% na odwyrtke hehe
Odpowiedz
31 lipca 2010 o 21:42
„pisanie Chmielewskiego jest nade wszystko wyrazem fascynacji światem rzeczy”
Ha! I to jest doskonaly trop. Chmielewski jest realista w tym sensie, ze kocha rzeczywistosc. Nawet bym powiedziala, ze jest pisarzem ejdetycznym, jak malarzem ejdetycznym jest Modzelewski, ktory rowniez ma upodobanie w „kontemplacji zakładów usługowych w suterenach” (te wszystkie barki na Wisle, jakies krzaki, okna..)
Na pewno kupie.
Odpowiedz
Obserwator Napisał:
sierpień 1st, 2010 o 21:00
Oj, nie, jest – moim zdaniem – wręcz przeciwnie, tj. WCh jako pisarz dąży do bycia, a może i już jest reistą, rzeczy bywają u niego skończoną i zamkniętą ostatecznością, a nie przejawami ogólników, dlatego świat jego prozy jest tak żywy, nie zredukowany ejdetycznie właśnie.
Odpowiedz
Lelum Napisał:
sierpień 2nd, 2010 o 14:30
No, mozna by sie spierac co znaczy ‚ejdetyczny’ i jak czytamy Chmiela.
Dla mnie Wojtek uchwyca w krotkiej formule jakas rzecz w jej istocie, a zarazem szczegolowo. Np. przywolany przez niego obraz nowobogackich parkanow albo chaszczy kirkuta jest niemal identyczny z obrazem z mojej pamieci. I ta odpowiedniosc mojego wspomienia i formuly Wojtka jest dla mnie zachwycajaca. Taki Proust rzeczy powszednich.
Odpowiedz