Nakładem Czytelnika ukazuje się właśnie nowy zbiór opowiadań Wojciecha Chmielewskiego, zatytułowany „Brzytwa”. Za swoją pierwszą książkę – „Biały bokser” – autor otrzymał w 2007 roku wyróżnienie jury Nagrody Literackiej im. Józefa Mackiewicza.
„O czym zatem właściwie opowiada <Biały bokser>? Najczęściej o tym, co kryje się za rogiem, na podwórku, w jakimś zakamarku, którego nie zauważamy, przechodząc główną arterią – tak o pierwszej książce Chmielewskiego pisał Aleksander Kopiński. – Narratorem tych opowiadań wydaje się na ogół ktoś o naturze Baudelaire’owskiego flaneura, z zamiłowaniem penetrujący bramy kamienic, wystający na rogach ulic i wypatrujący z zadartą głową śladów dawnej świetności fasad lub kontemplujący trudny urok oficyn, nade wszystko zaś z uwagą śledzący życie małych sklepików i zakładów usługowych w suterenach, jako że obserwacja ludzkiego mrowiska to jego najsilniejsza namiętność. Scenerię tej prozy stanowi zwykle świat podwarszawskich miasteczek z sennymi stacyjkami kolejek dojazdowych, niekiedy jakaś górska miejscowość, w której można domyślać się Szczyrku czy Zakopanego, widzianych jednak nie jako popularne narciarskie kurorty, tylko przez przybrudzone szyby podupadłej chaty na uboczu. Jest to więc z sumie rzeczywistość oglądana oczami warszawiaka, ale raczej peryferyjnego, nie bywającego tam, gdzie wypadałoby bywać. W tym wyborze świata ciemnych przecznic, lokalnych gazet i peerelowskich spelunek, jeśli już koncertów, to mało komu znanego muzyka sprzed dwóch czy trzech dekad, a jeśli didżej party, to w coraz szybciej starzejącym się stylu techno – jest Chmielewski nieodrodnym uczniem swego mentora, Marka Nowakowskiego.”
Jedno z opowiadań z nowego tomu Wojciecha Chmielewskiego ukaże się już wkrótce w nr.1 „44 / Czterdzieści i Cztery”.
W tych dniach do księgarń trafia również zapowiadany przez nas już wcześniej tom nowel Szczepana Twardocha.
29 października 2008 o 12:35
Kupuję!
Odpowiedz
18 listopada 2008 o 13:35
W Arcanach w tym roku także Chmielewski, chyba ten sam, napisał o przygodach młodzieńca, który między innymi wierzy w drzewo, posuwa handlarę z Rembertowa, pije dużo i sensu nie widzi. Taki swojski opis degeneracji, wszystko jakby się działo się w Sowietach, podczas zaborów, gdy okupant hitlerowski w pobliskim Wawrze dokonuje rozwałki. Nie jest to opowiadanko przesycone głęboką myślą chrześciajańską czy humanistyczną. O nie.
Drżę na samą myśl o „Brzytwie”.
Nie mam żadnych fryzjerskich skojarzeń, brzytwa nie służy przecież do golenia zarostu, to tylko i wyłącznie narzędzie zbrodni wręcz rzezi. Chyba, że to synonim bardzo ostrego dowcipu. Niechybnie więc przez wiele akapitów opowiadania jakiś wsiowy, nadwiślański Tarantino smaga ową brzytwą aż rozkosznie krew tryska wsiąkając powoli w nasz kraj wylany betonem.
Przyjemnej lektury
Odpowiedz
18 listopada 2008 o 13:45
Mając świeżo w pamięci lekturę tytułowego opowiadania, zapewniam, że jest z tą brzytwą jeśli nie gorzej, to na pewno bardziej perwersyjnie.
A że nie jest to proza „przesycona głęboką myślą chrześcijańską czy humanistyczną”, to tylko Bogu i Człowiekowi należy dziękować, bo dzięki temu nie tylko da się, ale i jest sens ją czytać.
Odpowiedz