Na swoim blogu Filip Memches odpowiada Adamowi Szostkiewiczowi na jego ostatni artykuł. Przypomnijmy, że publicysta „Polityki” straszy czytelników nową falą „prawicowej” reakcji w polskim Kościele. A wszystko, jak sugeruje, za sprawą Benedykta XVI, który zamiast kontynuować linię swojego wielkiego poprzednika – linię „dialogu” i „tolerancji” – podąża w zupełnie przeciwną stronę, czego przejawem zdjęcie ekskomuniki z biskupów Bractwa św. Piusa X. Papież – uważa Szostkiewicz – znalazł całe zastępy swoich sojuszników nad Wisłą. Wśród nich dziennikarz wymienia także środowisko „katolickiej kontrkultury”, reprezentowane przez „44 / Czterdzieści i Cztery”.
Szanowny Panie Redaktorze,
Pragnę Pana poinformować, że wśród członków redakcji „Czwórek” nie ma żadnego lefebrysty, a wśród kolaborantów czasopisma jest nawet jeden prawosławny. Pan jednak, kreśląc obraz tej strasznej „prawicy” w polskim Kościele, wszystkich wrzuca do jednego worka – wszyscy to „lefebryści, tradycjonaliści, integryści”, bo łączy ich m.in. sprzeciw wobec tego, co nie kto inny, tylko tak umiłowany przez Pana i bliskie Panu środowiska Jan Paweł II, nazywał „cywilizacją śmierci”. Ale mniejsza o to.
Straszy Pan czytelników pojęciem „kontrkultura katolicka”. Ale chrześcijaństwo jest ze swej istoty kontrkulturowe. Kiedy bowiem staje się ono kulturą, cywilizacją – nieważne czy średniowieczną „teokracją” czy nowoczesną „antropokracją” – traci swój smak, przemienia się w kolejny system wychowawczy, w system nakazów i zakazów, w obrębie którego żywa relacja z Panem Bogiem – w tym i wadzenie się z Nim – zostaje zastąpione przez nieznośne moralizatorstwo. Cały ten wysławiany przez Pana „dialog” Kościoła ze światem jest właśnie kapitulacją na rzecz takiego moralizatorstwa, które za cel ludziom stawia nie zbawienie wieczne, lecz świecką perspektywę bycia „dobrym człowiekiem”.
Mirosław Dzielski pisał: „W cywilizacji chrześcijańskiej moralność wynika z religii. Wiara w Boga jest tu czymś pierwotnym, czymś, co nadaje tu w ogóle sens. Próba zastąpienia realnego kontaktu z rzeczywistością transcendentną jakimiś pogadankami o wartościach jest nieporozumieniem”.
Panie Redaktorze,
Chrześcijanie wśród niechrześcijan mają taki sam status, jak barbarzyńcy pośród ludzi cywilizowanych. Ale chrześcijaństwo to w istocie barbarzyństwo, to bycie wszędzie kimś obcym, niezakorzenionym, bycie pielgrzymem, również w świecie liberalnej demokracji. Obraz zmasakrowanego ciała Syna Bożego, przedstawiony w filmowym misterium Mela Gibsona „Pasja”, przeraził i zgorszył niejednego „cywilizowanego” katolika, chcącego na każdym kroku życie uładzać i oswajać. Tymczasem krzyża i Golgoty nie da się uładzić i oswoić.
Pozdrawiam
Filip Memches
21 lutego 2009 o 10:34
Nic dodać nic ująć !! Ciekawe czy Wykształciuch z „Polityki” wyciągnie z tego jakąś lekcję ?!…
Odpowiedz
21 lutego 2009 o 19:01
Jeśli chodzi o film Gibsona, to do tej pory tkwi mi w pamięci ten wstrząsający kadr, kiedy upadający Chrystus wygląda jak „skrwawiona szmata” będąc wyraźnym nawiązaniem do cytatu: „a wszystkie nasze dobre czyny jak skrwawiona szmata”.
Odpowiedz
21 lutego 2009 o 22:52
W oryginale jest jeszcze ostrzej, Terezjuszu, „jako szmat miesięcznej niewiasty wszystkie sprawiedliwości nasze” przetłumaczył ten ustęp x.Wujek.
Odpowiedz
22 lutego 2009 o 13:07
No właśnie! A ci wszyscy krytycy chcieliby, aby co najwyżej był to wacik leciutko zaczerwieniony krwią z pryszcza, a najlepiej bez żadnej krwi. A tak w ogóle, to któryś z nich wszedł pod stół i odszczekał te wszystkie kasandryczne wizje motłochu bijącego Żydów po wyjściu z kina? Ja co najwyżej pamiętam jakieś przykłady spektakularnych nawróceń, gdy skruszony przestępca przyznał się do winy.
Odpowiedz
25 lutego 2009 o 18:03
A ja wiele zawdzięczam abp. Lafebvre’owi. Bractwo św. Piusa X zrobiło i robi wiele dobrego dla Kościoła. Dzięki Bractwu poznałem piękno doktryny katolickiej. Dzisiaj być nazwanym „lefebrystą” to zaszczyt! Nie ma się czego wstydzić!!!!!
Odpowiedz
06 marca 2009 o 11:09
Jak to nie czytują lefebryści ? Ja jestem lefebrystą.
Odpowiedz